Czas czerwonych gór recenzja

Kobiety na skraju załamania cywilizacji

Autor: @tsantsara ·3 minuty
2019-11-29
Skomentuj
1 Polubienie
Nie mogę wyjść z podziwu nad dojrzałością formy pierwszej powieści Hůlovej. Urzeka mnie najpierw język - opowiadanie w sposób, w jaki relacjonuje się żywe jeszcze sagi rodzinne, które zlewają się z mitem, przechodzą w pamięć rodu. W dodatku rozprawiający traktują nas, czytelników, jak współplemieńców - nikt nam nie tłumaczy, co to jest ger czy del, jak i z czego robi się budze albo kto rodzi się erlicem. Nie zdradzamy się z naszą niewiedzą, bo czujemy, że to nie uchodzi i z czasem sami domyślamy się, jakie te słowa mają desygnaty. Bez żadnego słownika ani przypisów. Autorka traktuje nas jak dorosłych, nie tłumaczy jak dzieciom - od razu wchodzimy w środek opowieści.
No i nie otrzymujemy historii z jednej ręki, lecz słyszymy rodzaj monologu wewnętrznego poszczególnych osób, rozwijający się tak, jak się takie historie opowiadało kiedyś, bez książek, przez wielokrotne powtarzanie, a wiadomo, że każdy z członków rodu taki rodzinny mit ubarwia po swojemu. Każda z opowiadających kobiet ma inny charakter, inaczej czuje i myśli, więc zmienia się też język, system wartości, niemal słyszymy ich odmienne głosy, inną prozodię opowiadania. Słuchając następujących po sobie monologów układamy sobie losy pobocznych postaci, ponieważ każda z opowiadających wie coś innego - w jednej kwestii więcej, w innej mniej...
Na podstawie głosów 3 pokoleń jesteśmy w stanie obserwować, jak przemiany kulturowe zmieniają mentalność bohaterów dramatu - obserwujemy to w nich od środka. To wyjątkowa perspektywa. Podobny chwyt kompozycyjno-stylistyczny zastosował wcześniej w mistrzowski sposób Lawrence Durrell w "Kwartecie aleksandryjskim", ale nie sądzę, by autorka do niego nawiązywała. Natomiast także tutaj to działa - opowieść zyskuje dodatkowe światło, rzeczy i postaci oświetlone z innej strony rzucają inny cień, obraz nabiera głębi, decyzje zyskują inny wymiar.

Wiele recenzujących osób obrusza się na okrucieństwo, z jakim los się z bohaterkami obchodzi, może na ich naiwność, która wydaje je na żer światu, na pozorną bierność, z którą godzą się na najgorsze. One jednak są przecież świadome możliwości i konsekwencji swych wyborów. Żyją w gorsecie paternalistycznej kultury, która na więcej im nie pozwala. Jest to los setek tysięcy kobiet w Azji i w wielu krajach na całym świecie. Co nie oznacza, że jakikolwiek feminizm byłby remedium na ten stan rzeczy. Potrzebna jest integracja tradycyjnego systemu wartości ze zmienionymi stosunkami pracy, życia, a to wymaga wiele czasu. Tyle że, niestety, wiele istnień ludzkich staje się tymczasem ofiarami tych przemian - w aspekcie fizycznym, społecznym i psychologicznym.
W gruncie rzeczy, choć opowieść toczy się w mongolskim otoczeniu, przy pewnej zmianie dekoracji i modyfikacji zwyczajów mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek. Jest ponadczasowa i bardzo kobieca. Mnie zachwyca odmienność charakterów poszczególnych postaci, różnorodność ich reakcji, temperamentów, motywacji. Ich wschodnia pokora, pogodzenie z własnym losem, oddanie inicjatywy i odpowiedzialności mężczyznom - wszystko to jest bardzo azjatyckie, ale dramaty przebiegają głębiej i pasują do każdej szerokości geograficznej, rozgrywają się w każdej kulturze na pograniczu nowoczesności i tradycji. I obawiam się, że w Europie wiele dziewcząt myśli już tylko kategoriami młodej Dolgormy.

Uwierzyłem autorce tej opowieści chętnie i we wszystko. No, może prawie we wszystko. Jedynie losy Mergena i Nary - postaci nie kierujących się już wcale tradycyjnym systemem wartości, z dość merkantylnym stosunkiem do życia, wydały mi się jakoś zbyt romantyczne... Autorka każe im czekać po 20 lat i więcej na kochanków, z którymi los nie chciał ich połączyć na początku ich życia. Nara została odrzucona, ponieważ "kochała za bardzo" - oddała się całkowicie mężczyźnie, który nie umiał tego przyjąć. To można jakoś zrozumieć. Mergen jednak czekał, aż kochanka porzuci swą rodzinę - męża i dzieci, a sam skracał sobie czas alkoholem i wizytami w lupanarze. Gdyby był mężczyzną, winien był sam coś zrobić. Trudno mi uwierzyć w szczerość tego oczekiwania. Prędzej uwierzyłbym, że, jako Chińczyk, był opiumistą niż romantykiem... No chyba, że były to tylko takie nierealne mrzonki - wspomnienie alkoholika oraz głęboko rozczarowanej dziewczyny - z czasów młodości, kiedy marzenia nie były jeszcze skonfrontowane z rzeczywistością, kiedy oboje jeszcze nie umieli skierować nurtu życia tak, by biegł po ich myśli. Bo wśród postaci tej powieści są jedynymi, które mogłyby sobie na taką aktywność, na działanie wbrew tradycji pozwolić i żyć zgodnie z własną wolą, z własnymi zachciankami. Dziwne - to najbardziej europejskie podejście do życia, ale to nie z nimi łączy nas nić sympatii...

Moja ocena:

Data przeczytania: 2014-05-09
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Czas czerwonych gór
Czas czerwonych gór
Petra Hulova
7.4/10
Seria: Seria z miotłą

Powieść Petry Hůlovej to jeden z najgłośniejszych debiutów literackich ostatnich lat w literaturze czeskiej. Akcja książki rozgrywa się w stepach Mongolii – świętej ziemi nomadów – oraz w stolicy tego...

Komentarze
Czas czerwonych gór
Czas czerwonych gór
Petra Hulova
7.4/10
Seria: Seria z miotłą
Powieść Petry Hůlovej to jeden z najgłośniejszych debiutów literackich ostatnich lat w literaturze czeskiej. Akcja książki rozgrywa się w stepach Mongolii – świętej ziemi nomadów – oraz w stolicy tego...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Współczesna Mongolia. Na stepach mieszka typowa rodzina: rodzice z trzema córkami (czwarta, najstarsza ginie w wypadku), oraz matka głowy rodziny. Historia rodziny opowiadana jest przez kobiety z nas...

@Honorata77 @Honorata77

Pozostałe recenzje @tsantsara

Góry takie kamienne. Szkice o górach i ludziach
Po co są góry?

Dnia 2 września 1733 roku młody doktor medycyny - Gotfryd Henryk Burghart - wybrał się na wycieczkę na szczyt góry Ślęży. Tak właśnie - od Ślęży - rozpoczął cykl swych ...

Recenzja książki Góry takie kamienne. Szkice o górach i ludziach
Kolonia
Dzicz zostaje na zewnątrz

Wyjaśnijmy sobie jedno: nadawałem się do tej sprawy idealnie. Tak, potwierdzam zdanie o sobie bohatera. Odpowiada mi jego charakter nawet bardziej niż Wallandera (Manke...

Recenzja książki Kolonia

Nowe recenzje

Anna O.
Anna O czy Śpiąca Królewna.
@Malwi:

Ostatnio miałam okazję przeczytać książkę "Anna O" autorstwa Matthew Blake'a i muszę przyznać, że zrobiła na mnie ogrom...

Recenzja książki Anna O.
Mała Charlie
Mała i Woods
@guzemilia2:

Czekacie teraz na jakąś książkę, która dopiero zostanie wydana? Ja bardzo czekałam na książkę „mała Charlie” ze względ...

Recenzja książki Mała Charlie
Park Sztywnych
"Park sztywnych" Karolina Antczak
@Wiejska_bib...:

Bardzo radują mnie propozycje recenzji książek od samych autorów, wydawnictw czy też osób postronnych, bo to oznacza, ż...

Recenzja książki Park Sztywnych
© 2007 - 2024 nakanapie.pl