Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje recenzja

„Make love, not war”

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Beata_ ·5 minut
2019-12-18
Skomentuj
6 Polubień
Te słowa mogłyby stanowić znakomite motto dla „Dziewczyny Płaszczki i innych nienaturalnych atrakcji” Roberta Rankina. I mimo że epoka ewidentnie nie ta (akcja utworu osadzona jest w realiach wiktoriańskich) i bohaterowie książki nijak nie byliby w stanie czytelnej dla nas symboliki rozpoznać, to jednak w jakiś sposób słowa te wydają się właściwe, pasują do książki, której autor nader swobodnie podchodzi do historii i kultury (a zwłaszcza popkultury), z wdziękiem mieszając epoki i gatunki, żonglując faktami, jak prawdziwy cyrkowy artysta. Czytelnik nieraz zastygnie zaskoczony dezynwolturą pisarza, który w 1895 roku na biurku Phineasa Taylora Barnuma umieszcza figurkę Amerykanina ustawiającego flagę na Księżycu czy też ożywia w powieści postaci historyczne nieżyjące od dziesięcioleci. „Historia, jak to stosownie ujął Henry Ford, »jest bzdurą«” (s. 13) argumentuje (!) w przypisach na swoją korzyść Rankin i wcale nie przejmując się narastającą metafikcyjnością swojego utworu, losowo czerpie z całego dziedzictwa kultury. To znaczy, czytelnik może mieć wrażenie, że jest to wybór całkowicie losowy, w istocie zaś wcale taki nie jest*: poszczególne elementy książki wcale dobrze do siebie pasują: epoka wiktoriańska i steampunk, kosmici i pokazy niesamowitości w rodzaju człowieka słonia, wywoływanie duchów i postęp techniczny. Wbrew pozorom czyta się ten przedziwny misz-masz bardzo dobrze, uśmiechając się pod nosem, tropiąc smaczki nie tylko literackie i podziwiając pomysłowość autora, wiedząc, że trzyma się w ręku drukowany żart, absurdalny dowcip, szalone skojarzenie, kpinę z dziejów. Albo z naszej wersji dziejów.

Gdyż w 1885 roku wygraliśmy wojnę z Marsjanami, co George Wells w „Wojnie światów” pięknie opisał**. Nawiasem mówiąc, w naszym świecie „Wojna światów” jest powieścią fantastyczną, ewidentną fikcją literacką. Natomiast w świecie „Dziewczyny Płaszczki...” książka G.H. Wellsa jest reportażem, literaturą faktu, rzetelną relacją z rzeczywiście zaistniałych wydarzeń. Przy takim punkcie wyjścia czytelnik bez zmrużenia oka akceptuje informacje o późniejszej kolonizacji Marsa i innych doniosłych wydarzeniach. O nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Wenusjanami i mieszkańcami Jowisza. O napełnianiu sterowców helem, a nie wodorem (w powieściowym świecie katastrofa Hindenburga nie ma szans zaistnieć), o traumatycznych kelnerskich doświadczeniach młodego Adolfa Hitlera wśród angielskiej society, o współpracy naukowej Charlesa Babbage’a i Nikoli Tesli, o zrewolucjonizowaniu przez Winstona Churchilla i małpę (o jakże znaczącym imieniu Darwin) angielskiego systemu dowodzenia obroną przeciwlotniczą (!), o hrabim de Saint-Germain i odkryciach poczynionych przez niego na perfumeryjnym polu, o Dżentelmenach w Czerni, o Elektrycznych Muszkieterach Królowej, o narodzinach pomysłu na Księgę Rekordów Guinnessa itd. itp. Nie sposób wymienić wszystkich nawiązań, wyliczyć wszystkich popkulturowych smaczków, jakie znajdują się na kolejnych kartach powieści. I za każdym razem, gdy autor prezentuje czytelnikowi jakieś skojarzenie, jest dowcipnie. Mniej (niestety, autor nie oparł się pokusie zamieszczenia dowcipu fizjologicznego) lub bardziej (gdy absurdalne skojarzenia dochodzą do głosu) – tu każdy czytelnik będzie oceniał według własnego gustu. Robert Rankin nie powstrzymuje się, przekręca fakty, przekształca motywy, do najbardziej niewinnych zdarzeń dorabia pseudonaukowe, pełne patosu wyjaśnienia, parodiuje i ośmiesza. Dostaje się wszystkim, no może z wyjątkiem królowej, ale to niebudzący czyjegokolwiek zdziwienia element angielskiej tradycji.

Wymienione wyżej przykłady karkołomnych niekiedy pomysłów to tylko otoczka głównego wątku, niewinne szczegóły pozwalające czytelnikowi zadomowić się w świecie opowieści, poczuć jego klimat. Zasadnicza akcja rozpoczyna się w 1895 roku, pod koniec epoki wiktoriańskiej, w czasach, które w sposób naturalny łączą się z rozwojem techniki i ze steampunkiem, w czasach będących dziwaczną mieszaniną ezoteryki i racjonalizmu, w czasach, w których z jednej strony entuzjazmowano się okultyzmem, przepowiedniami i wywoływaniem duchów, a z drugiej – ceniono rzetelność odkrywców, pracowicie zapełniających opisami swoich podróży ostatnie białe plamy na mapach. I właśnie główny wątek, czyli misja George’a Foksa, asystenta profesora Cagliostro Coffina, organizatora pokazów jakże modnych na przełomie XIX i XX wieku niesamowitości i kuriozów, przebiega według ogólnego schematu klasycznej (klasycznej, czyli utrzymanej w stylu „W 80 dni dookoła świata” czy „Kopalni króla Salomona”) powieści przygodowej, łączącej w sobie poszukiwania tajemniczego artefaktu i zapierające dech w piersiach przygody. „Dziewczyna Płaszczka...” stanowi jedyne w swoim rodzaju połączenie – startując od „Wojny światów”, poprzez podróż jak z dziennika Fhileasa Fogga wziętą, przenosi czytelnika płynnie na tajemniczą, niefigurującą na mapach wyspę, by po całej serii iście quatermainowskich przygód powrócić z nim do Londynu, na spektakularny finał.

A jednak myliłby się ten, kto książkę Rankina uznałby tylko za kpinę z własnego dziedzictwa kulturowego, przekłucie balonu z historycznie angielskim, imperialnym poczuciem wyższości, a jej konstrukcję jedynie za zabieg formalny usprawiedliwiający drwiny ze wszystkich i wszystkiego – spod warstwy nawiązań do klasyki, spod absurdalnego humoru i ironicznych komentarzy przeziera drugie dno, autor – unikając w ten sposób taniego moralizowania – przekazuje, co myśli o militarystycznych ciągotach Churchilla i nieetycznym postępowaniu profesora Coffina, a jak wysoko ceni szacunek dla ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) godności, tolerancję, uczciwość, szlachetność, pokój, miłość. Od czasów Wellsa i Verne’a świat się zmienił, wyraźnie przyspieszył, a naszą codzienność wypełniły najróżniejsze gadżety, których zadaniem jest nie tylko ułatwienie egzystencji, ale i utrzymanie nas w tempie, sprawienie byśmy nie odstawali od grupy. Chcąc nadążyć czasami zapominamy, że zmieniła się jedynie scenografia, a nie hierarchia wartości. Cóż, najwyraźniej Robert Rankin postanowił nam o tym podprogowo przypomnieć.

Zatem jeśli czytelnik nie ma nic przeciwko zanurzeniu się w metafikcyjnym świecie powieści, nie irytuje go mieszanie epok i życiorysów, wierność historycznym realiom nie jest dla niego najważniejsza, a nade wszystko przedkłada zdolność dostrzegania absurdów nad pełne powagi zadumane spojrzenie, to „Dziewczyna Płaszczka...” jest książką dla niego.

* Wszak społeczeństwo postawione wobec odpowiednio dużej liczby nowych, dostatecznie rozwiniętych technologii, nieodróżnialnych od magii, znacząco podatniejsze się staje na wszelakie cudowności.
** Kolejny przypadek nonszalanckiego stosunku autora do historii, tym razem literatury – akcja „Wojny światów” H.G. Wellsa została umiejscowiona przez Roberta Rankina 10 lat wcześniej (oryginalnie toczy się w 1895 roku, a sama powieść została wydana w 1898 r.).

Recenzja ukazała się 2011-08-08 na portalu katedra.nast.pl 

Moja ocena:

× 6 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Robert Rankin
8.3/10

Kosmiczna przygoda w scenerii wieku pary! Pod koniec XIX wieku ludzkość została napadnięta przez najeźdźców z kosmosu. Gdy Marsjanie postanowili najechać Ziemię, nie spodziewali się jednak porażki...

Komentarze
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje
Robert Rankin
8.3/10
Kosmiczna przygoda w scenerii wieku pary! Pod koniec XIX wieku ludzkość została napadnięta przez najeźdźców z kosmosu. Gdy Marsjanie postanowili najechać Ziemię, nie spodziewali się jednak porażki...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

O atakach kosmitów na Ziemię powstało już wiele dzieł - literackich i filmowych. Od wieków ludzkość zastanawia się czy w kosmosie są inne żyjące istoty, a jeśli tak, to jaki mają stosunek do mieszkańc...

@nenya89 @nenya89

Są ludzie przekonani o tym, że wszystko, co nam się przytrafia, to czysty przypadek. Są jednak i tacy, którzy wierzą w przeznaczenie i ich zdaniem życie każdego z nas zapisane jest od góry. Jeżeli ...

@Deline @Deline

Pozostałe recenzje @Beata_

Pharmacon. Tom 1
O leku, który zmieni świat

Od roku żyjemy w świecie, w którym wiadomości medyczne trafiają na czołówki gazet i nie ma praktycznie tygodnia bez nowych doniesień. Jednak w większości skupiają się n...

Recenzja książki Pharmacon. Tom 1
Kłopoty w Hamdirholm
Współczesność wkracza do Hamdirholm

Czy nigdy w Waszym życiu nie zdarzyło się, że kontrola nad wydarzeniami wymyka Wam się z rąk? Że zaplanowany, spokojny dzień zupełnie znienacka i nie wiadomo, z jakiej p...

Recenzja książki Kłopoty w Hamdirholm

Nowe recenzje

Historia kina
Kino - okno na świat: Wpływ filmów na nasze życie
@degustatork...:

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak głęboki wpływ filmy wywarły na twoje życie? Od bajek kształtujących wyobraźnię ...

Recenzja książki Historia kina
Lily przez igrek
Lekka komedia na wieczór
@Szarym.okiem:

Czasem potrzebujemy czegoś relaksującego, niewymagającego zbyt wiele myślenia. Po prostu czasoumilacza. I taką książkę ...

Recenzja książki Lily przez igrek
Soften me again
Cudowna historia dwojga uzdolnionych tancerzy ❤️
@caly_swiat_...:

Hejka! Cóż ciekawego czytacie w ten majówkowy weekend? Ja powoli kończę książkę od @writeforwrite w ramach akcji #czyt...

Recenzja książki Soften me again
© 2007 - 2024 nakanapie.pl