Czytanie Faraona było dla mnie jak przejażdżka zabytkowym samochodem - poniekąd zachwycająca, ale po dłuższej podróży, człowiek dochodzi do wniosku, że szlag by go trafił, gdyby musiał takim oldtimerem dojeżdżać codziennie rano do roboty.
Akcja Faraona rozpoczyna się w schyłkowym okresie panowania egipskiej dwudziestej dynastii. Kraj lata świetności ma dawno za sobą, stary stojący nad grobem Ramzes XII jest właściwie marionetką w rękach kapłanów, słabe państwo jest zagrożone ze strony sąsiadów: wojowniczych Asyryjczyków i bogatych Fenicjan, którzy co raz śmielej mieszają się do wewnętrznej polityki Egiptu. Młody porywczy następca tronu, widząc chylący się ku upadkowi kraj, postanawia zreformować królestwo, ku niezadowoleniu wielmoży i oczywiście kapłanów, zwanych dalej "ogolonymi łbami".
Tak pokrótce wygląda punkt wyjścia dla tej dwutomowej ramoty. Faraon nie jest jednak powieścią wyłącznie polityczną, chociaż każdy wątek, począwszy od miłosnego, przez kryminalny i społeczny, zdaje się na polityce kończyć, a mnogość bohaterów, których Prus wprowadza w każdym kolejnym rozdziale może przyprawić o zawrót głowy, zaś niekończące się opisy egipskiej celebry niemiłosiernie mnie nużyły, chociaż muszę przyznać, że powieść, ślamazarna w pierwszym tomie, zdecydowanie rozkręca się w drugim.
Mimo przegadania i "przeopisowania" Faraona, muszę przyznać, że Prus po mistrzowsku poprowadził akcję. Razem z młodym księciem Ramzesem poznajemy zawiłości rządzące polityką państwa, zagłębiamy się w kapłańskie i fenickie intrygi, a także miłostki następcy tronu (miłostki to dla mnie najsłabszy punkt książki, szczególnie niepotrzebny wątek Sary), a sam Ramzes XIII jest postacią dynamiczną, która na kartach powieści z nieodpowiedzialnego porywczego paniczyka przeistacza się w ojca narodu.
Faraon jest powieścią klimatyczną. Prus przed pisaniem zrobił dość solidny reaserch i to podczas lektury czuć, chociażby w tych nieszczęsnych niekończących się opisach egipskich uroczystości - nie jestem w stanie stwierdzić na ile pokrywają się one z prawdziwymi obrządkami, ale podejrzewam, że zostały w książce opisane wiernie. Mnie jednak oczarowało co innego, mianowicie koncept dołożenia dwóch dodatkowych faraonów do dwudziestej dynastii - tak, tak, nasi Ramzesowie to postacie fikcyjne, chociaż wydaje mi się, że Prus mocno wzorował się na losach faraona - heretyka Echnatona (polecam sprawdzić, niesamowita historia z tym Echnatonem była).
Faraon to opowieść uniwersalna, traktująca o naturze władzy i bezsilności jednostki wobec systemu i degeneracji jego przedstawicieli i muszę przyznać, że chylę czoła przed niewątpliwym mistrzostwem Bolesława Prusa - Faraon to powieść przez "duże pe", koniec kropka ...
... ALE!
Faraon to też powieść, nudna, rozwleczona i niedzisiejsza w formie, cegłowata. Nie potrafiłem odnaleźć się, w archaicznym sposobie przedstawiania ciągnącej się akcji, w jakiejś teatralności świata przedstawionego i postaci. Chyba po prostu nie jestem fanem klasyki.