Jestem bardzo wymagająca wybierając książki dla dzieci. Chyba dużo bardziej niż przy wyborze książek dla siebie. Moim zdaniem pisanie dla najmłodszego czytelnika, czy dopiero słuchacza, jest sztuką arcytrudną. Nie lubię, gdy jest zbyt infantylnie, ale bardziej jeszcze nie znoszę zbytniego przeintelektualizowania. Ponieważ przeszłam już z moimi chłopcami przez etap obowiązkowej klasyki z Tuwimem i Brzechwą na czele, poszukuję teraz nowych, oryginalnych pozycji, które wzbogaciłyby na stałe naszą biblioteczkę. Z ciekawością sięgnęłam więc po „Kazia i skrzynię pełną wampirów” Iwony Czarkowskiej.
Autorka jest z wykształcenia dziennikarką, ale jej wielka pasja to pisanie dla dzieci. Prywatnie jest mamą Kuby i zapewne ma to wielki pozytywny wpływ na jej twórczość, bo czuje się wyraźnie, że pisze dla konkretnego adresata i wie, co dzieciom się podoba. Tytuł oczywiście w zgodzie z najnowszymi trendami literatury dla dorosłych. Ale podejście do tematu wywołało od razu mój uśmiech na twarzy. Iwona Czarkowska ma wielkie poczucie humoru i tym podbiła moje serce.
Kazio to zwykły chłopciec, ma starszą siostrę Baśkę i młodszego braciszka Stasia, kochających rodziców i psa Wampira. Jego tato (niedoceniany malarz) dostaje atrakcyjną propozycję pracy od pana Nieświerzego (tak, tak przez „rz”), z którą wiąże się zmiana miejsca zamieszkania. Domyślamy się, że abstrakcyjne malarstwo nie jest na tyle dochodowe, aby można było utrzymać rodzinę, więc decyzja o przeprowadzce zapada natychmiast i już jedziemy z rodziną Kazia do nowego domu. Tam tata zajmie się dekoracją wnętrz, a Kazio odkryje tajemniczą skrzynię porzuconą na strychu, która okaże się przejściem do innego świata zamieszkanego przez rodzinę wampirów. A te wampiry okażą się… Nie tego już nie zdradzę, ale będzie zupełnie inaczej, niż moglibyśmy się spodziewać. Dodam tylko, że ulubioną przyprawą rodziny Kazia stanie się czosnek i wcale nie z tego powodu, o którym wszyscy myślimy.
To bardzo mądra (ale nie przemądrzała) książeczka o niezwykłych dziecięcych przygodach, ale również o troskach. Mamy tu do czynienia z rodziną borykającą się z trudnościami życia codziennego, ale kochającą się i wspierającą. Mama psycholog smaży pyszne naleśniki, tata – artysta malarz próbuje odnaleźć swoją drogę i gra z Kaziem w piłkę nożną, a dzieci rosną w cieple ich miłości. Oczywiście wszyscy mają swoje małe lub większe smuteczki. Przeprowadzka „za chlebem” zmienia przecież ich dotychczasowe życie i zmusza do adaptacji w nowym środowisku, ale czuje się jednocześnie optymistyczne przesłanie, że wszystko będzie dobrze. Jesteśmy razem, wspieramy się, damy radę. Doceniam szczególnie tę ciepłą atmosferę, bo wiem jak ważne jest dla moich synków poczucie bycia kochanym i akceptowanym przez najbliższych, nawet wtedy, gdy nabroją.
Ważnym tematem poruszonym w książce jest akceptacja inności. Kazio spotyka wampirzą rodzinę i odczuwa strach. Strach zbudowany na opowieściach i stereotypach. Nigdy wcześniej nie miał do czynienie z wampirami, nie wie dokładnie, czego się boi, ale od zawsze słyszał o potworach wysysających ludzką krew. A tu nic z tego! Hongogard, Fibrycukella, Zuzulinda i wuj Drakula są całkowicie inni. Bo trzeba poznać zanim zacznie się oceniać, zanim przypnie się łatkę, zanim zrobi się komuś ogromną krzywdę bezmyślnym uleganiem stereotypom.
Gorąco polecam książkę Iwony Czarkowskiej, bo jest to lektura nietuzinkowa i inteligentna. Polubiłam bardzo rodzinę Kazia, pewnie dlatego, że jest taka, jak moja rodzina. Na pozór zwyczajna, a jednak mająca swój magiczny świat. Warto też zwrócić uwagę na ilustracje Olgi Reszelskiej, bo są bardzo oryginalne i mają swój własny styl. Z pewnością sięgnę po inne książki tej autorki. Te już wydane i, mam wielką nadzieję, te, które dopiero napisze.