Myślenie o przyszłości, wyobrażanie sobie tego, jak kiedyś będzie wyglądał świat towarzyszyło ludzkości od zawsze. Taka już jest nasza natura. Jednak te wymysły ciągle się zmieniały. Inne były w starożytności, inne w czasach nowożytnych, a inne są teraz. Każdy człowiek myśli inaczej o tym, co kiedyś będzie, jednak w gruncie rzeczy wyobrażenia wszystkich w jakiś sposób się pokrywają. Ale jak drastycznie zmieniły się one na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu, a nawet kilkunastu lat? Wtedy, gdy ktoś pomyślał o przyszłości, widział wielkie metropolie, latające samochody, robotykę na bardzo wysokim poziomie i niesamowicie rozwiniętą technologię. A jak to wygląda dziś? Zrujnowane połacie terenu, wraz z miastami i wsiami, szerzące się choroby, wymieranie rasy ludzkiej, wszechobecna wzajemna wrogość, cierpienie, ból i krew. Apokalipsa. Nie trzeba się długo zastanawiać, dlaczego zaszła taka zmiana w myśleniu u społeczeństwa. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z tego, jak groźne mogą być skutki zanieczyszczania i niszczenia środowiska oraz używania broni jądrowej, atomowej. Wychodzi na to, że programy telewizyjne i artykuły prasowe o ekologii i szanowaniu natury poskutkowały, a przynajmniej zaczynają docierać do świadomości coraz większej ilości ludzi. Nic, tylko się cieszyć.
"Nowa Ziemia" to wizja dystopijnego świata, która zrodziła się w głowie pani Julianny Baggott. Jak poradziła sobie z przelaniem jej na papier?
"Szczęście jest czymś względnym."
Ziemia już nie jest tym samym miejscem co kiedyś. Po Wybuchu już nic nie jest takie jak dawniej. Nic.
Ludzie są inni - stracili dawne dusze i ciała. Z miast zostały gruzy, a wsie obróciły się w popiół. W powietrzu unoszą się pyły, a pod ziemią tkwią zakopane stwory, które tylko czekają na zdobycz. Partridge miał szczęście. Wychował się w Kopule, sterylnym rejonie, wybudowanym w razie apokalipsy. Pressia jednak nie. Przeżyła eksplozje na zewnątrz, a teraz żyje pośród zgliszcz dawnej cywilizacji, wraz z innymi, którzy jakimś cudem przeżyli Wybuch i nie zmarli od ran odniesionym bezpośrednio po nim. Gdy oboje się spotkają, nie będą zdawali sobie sprawy, jak potoczą się ich dalsze losy i jak ważne role odegrają w historii Nowej Ziemi. Czy chcecie im w tym towarzyszyć?
"Naprawdę powinno się doceniać takie drobiazgi, drobne przyjemności."
Ludziom, którzy przeżyli, z dawnego życia nie pozostało nic oprócz wspomnień. Cała reszta przepadła. Nie będziemy więc zdziwieni, że pamięć jest dla mieszkańców Nowej Ziemi najważniejsza, zwłaszcza dla tej grupy, która żyje poza Kopułą - wśród bólu, głodu i cierpienia. Tamtejsze dzieci mają nawet zabawę, podczas której wymieniają się swoimi myślami o tym, jak wyglądało ich życie przed Wybuchem. Poznamy także wspomnienia głównych bohaterów - Pressi i Partridge'a. I będziemy je sobie przypominać je przy każdej możliwej okazji. Autorka katuje nas nimi kiedy tylko może, a one nic a nic się od siebie nie różnią. Pani Julianna ogranicza się do jednej puli wspomnień, nie wprowadzając niczego nowego i ciągle wałkując to samo. Rozumiem, że gdy nastąpił Wybuch Partridge i Pressia byli jeszcze dziećmi i nie mogli zbyt dużo zapamiętać z tamtego okresu, ale po pierwszych dwóch, trzech razach wracania do tego co było, można by sobie już darować. Im bliżej końca, gdy akcja zaczynała nabierać tępa, na wspomnienia bohaterów nie ma już czasu, a jeśli się pojawiają, są inne niż dotychczas - na szczęście.
Dystopijna przyszłość i dwoje nastolatków, z kompletnie różnych światów, w niej żyjący. Z początku nic nie wskazuje na to, by mieli się spotkać, ale w końcu do tego dochodzi, a to wydarzenie zmienia historię nowego globu. Wątek ten jest z pewnością dobrze znany tym, którzy mieli już okazję zapoznać się z "Legendą" Marie Lu. Biorąc pod uwagę to, że powieść pani Lu znalazła się wcześniej na rynku wydawniczym, można sądzić, że autorka "Nowej Ziemi" zapożyczyła pomysł od swojej koleżanki po fachu. Ja pani Baggott o nic nie osądzam, chciałbym jej natomiast pogratulować, że wykorzystała ten temat o wiele lepiej. Stworzyła świat, który przeraża swoją brutalnością i szokuje prawdziwością. Został przedstawiony bardzo dokładnie i przystępnie, momentami jest straszny, a czasem nawet odrażający, ale przez to staje się jeszcze bardziej realny. Bez wątpienia kreacja antyutopijnej przyszłości należy do najmocniejszych zalet "Nowej Ziemi". Sytuacja ma się bardzo podobnie jeśli chodzi o bohaterów. Każdy z nich przeżył inną, własną historię. Wszyscy dużo przeszli i to ukształtowało ich charakter, co doskonale widać podczas czytania. Dzięki temu czytelnik ma szansę zżycia się z postaciami i polubienia ich, nie są oni bowiem sztuczni i papierowi, bez grama życia i emocji, a wręcz przeciwnie.
"Nowa Ziemia" jest podzielona na rozdziały, gdzie każdy opisuje historię z punktu widzenia innego bohatera. Zazwyczaj rola ta przypada Pressi i Partridge'owi, głównym postaciom, ale zdarzają się też części poświęcone innym bohaterom, którzy często przebywają w innym miejscu niż Ci opisani przed chwilą. Autorka z gracją porusza się między tymi płaszczyznami, zaciera granice między nimi, dzięki czemu czytelnik otrzymuje jedną, spójną historię, a nie jej podzielone elementy, które ma sobie poskładać w głowie.
"Czy to źle zabić coś, co chce zabić ciebie?"
Julianna Baggott ukazuje prawdziwą apokalipsę - okrutną, przerażającą i, niestety, realną. "Nowa Ziemia" jest oryginalna i wykracza poza zwykły dystopijny schemat. Nie powinno się o niej mówić jako o kolejnej, niczym nie wyróżniającej się antyutopii, bo bez wątpienia nią nie jest. Pokazuje nam brutalną przyszłość, do jakiej możemy doprowadzić. Ta książka przeraża, ekscytuje i daje do myślenia. Powieść Julianny Baggott to pozycja niezwykła, polecam!
Rafał Szwajkowski
Po więcej recenzji zapraszam na bloga:
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/