Reżyser śmierci recenzja

Reżyser śmierci

Autor: ·3 minuty
2020-06-20
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Świetnie wspominam pierwszą powieść Montanariego - “Różańcowe dziewczęta”. Bardzo dobry thriller z typu tych jakie lubię najbardziej - mroczny, brutalny, z niesamowicie gęstą atmosferą i wciągająca nie dającą się przewidzieć fabułą. Bez wahania sięgnęłam więc i po kontynuację przygód policjantów z filadelfijskiego wydziału zabójstw - Balzano i Byrne’a. Liczyłam na równie udaną lekturę co “Dziewczęta” i tu niestety spotkał mnie spory zawód, bo “Reżyser śmierci” w porównaniu do swojego poprzednika wypada blado. Montanari debiutem bardzo wysoko postawił sobie poprzeczkę i tym razem nie udało mu się jej przeskoczyć. To nie tak, że to jest jakiś wyjątkowo słaby thriller - ba! nawet stawiając go obok najnowszych bestsellerowych tytułów wypada całkiem nieźle, jednak znając możliwości Montanariego to jak na niego wyszło całkiem przeciętnie.

Sam pomysł na fabułę był wyborny - seryjny morderca, odtwarzający sceny zabójstw z kultowych horrorów i kryminałów, a następnie wgrywający je na kasety vhs oryginalnych filmów. Wykorzystanie motywu snuff movies połączone z intrygującą historią i ponurym klimatem, czyli tym czym właśnie charakteryzowały się “Dziewczęta” to przecież gotowy przepis na thriller petardę! Ale jak wiadomo aby wypiek wyszedł idealnie potrzebne są wszystkie składniki - a w “Reżyserze” zabrakło i wciągającej opowieści i jakiegokolwiek klimatu. Niepotrzebnie Montanari ciągle nawiązuje do historii z poprzedniej części - pierwsze 70 stron to praktycznie tylko i wyłącznie wspominanie sprawy Matisse’a znanej z “Dziewcząt”. Wlekły się te rozdziały niemiłosiernie. Zdecydowanie na dobre wyszłoby książce gdyby Montanari zdecydował się zrezygnować z kontynuowania tego wątku (tym bardziej, że całą sprawę autor domknął do końca w pierwszym tomie) i poświęcił książkę w całości nowej historii. I przy okazji trochę mógłby ją dopracować jeśli chodzi o tempo akcji i rozwinięcie pomysłu morderstw, bo tu też szału nie ma. Około sto stron przed końcem już prawie całkiem straciłam zainteresowanie przebiegiem fabuły i bardziej przelatywał wzrokiem kolejne strony, a nie czytałam z zainteresowaniem i uwagą. Kontynuowałam czytanie w zasadzie tylko z ciekawości jaki będzie sam finał. A ja wybrednym czytelnikiem jestem i nie przepadam za książkami, które czyta się wyłącznie po to żeby poznać zakończenie. Lubię wciągnąć się w snutą przez autora opowiesć i zwłaszcza w przypadku thrillerów i kryminałów - przez cały czas z wypiekami na twarzy i uczuciem niesłabnącego napięcia śledzić grę mordercy z detektywami. Tu tego nie doświadczyłam.

Ogólnie czyta się raczej bezboleśnie. Dialogi wypadają naturalnie, nie wywołują zgrzytania zębami z powodu żenady, ale o jakiejś większej błyskotliwości czy ciętych ripostach nie ma co mówić. Rozdziały są w miarę krótkie, dzięki czemu czyta się szybko. I równie szybko zapomina się całą książkę. Czytelnik dopiero rozpoczynający przygodę z thrillerami prawdopodobnie z lektury “Reżysera śmierci” będzie szczerze zadowolony, jednak taki wyjadacz gatunku jak ja nie był pod większym wrażeniem. Nie skreślam całkowicie książek Montanariego, jestem nawet pewna, że sięgnę po inne tytuły z serii o Balzano i Byrnie, bo patrząc na oceny na Goodreads mogę mieć nadzieję, że przeciętny „Reżyser” był wypadkiem przy pracy, a kolejne części poziomem dorównują rewelacyjnej pierwszej części.

Muszę jeszcze wspomnieć o polskim wydaniu - przekład jest wyjątkowo niechlujny. Niektóre zwroty występujące normalnie w języku angielskim, ale już nie polskim są tłumaczone 1:1 przez co można natknąć się na takie potworki jak “I jak mnie znajdujesz?”. Dodatkowo widać, że tłumacz ma zerową wiedzę na temat kina, bo np. stosuje wyrażenie “cinema noir” - kiedy to coś takiego nie istnieje - jest “film noir”. O przekręcaniu nazwisk ludzi ze świata filmu już nie wspominając. Ja jak najbardziej rozumiem, że nie tłumacz nie musi posiadać encyklopedycznej wiedzy z każdej dziedziny jednak pracując nad książką zawierającą sporo nazw, zwrotów specyficznych dla konkretnego tematu, w którym “jest zielony” powinien trochę bardziej się przyłożyć i poświęcić parę minut na research, aby upewnić się, że sformułowanie, którego chce użyć rzeczywiście istnieje i jest poprawne.

https://romy-czyta.blogspot.com

Moja ocena:

Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Reżyser śmierci
Reżyser śmierci
Richard Montanari
6.3/10
Cykl: Jessica Balzano i Kevin Byrne, tom 2

Po mieście grasuje bezwzględny seryjny morderca. Swoje zbrodnie aranżuje na podobieństwo kultowych scen z najbardziej krwawych filmów takich jak Psychoza, Fatalne zauroczenie czy Człowiek z blizną. Co...

Komentarze
Reżyser śmierci
Reżyser śmierci
Richard Montanari
6.3/10
Cykl: Jessica Balzano i Kevin Byrne, tom 2
Po mieście grasuje bezwzględny seryjny morderca. Swoje zbrodnie aranżuje na podobieństwo kultowych scen z najbardziej krwawych filmów takich jak Psychoza, Fatalne zauroczenie czy Człowiek z blizną. Co...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Nowe recenzje

Fighting Hard For Me
By dwoje chciało na raz...
@Mirka:

@Obrazek „czasem warto odważyć się na coś nowego” Jeżeli dwoje ludzi jest w sobie zakochanych, to co w ich relacji...

Recenzja książki Fighting Hard For Me
Po jej odejściu
Droga do wolności Anastazji
@emol:

Kiedy sięgamy po książkę z gatunku thriller to oczekujemy napięcia, dreszczu emocji, niepewności. W powieści Alex Dahl ...

Recenzja książki Po jej odejściu
Wychowany na Marymoncie
Szemrane towarzystwo z Marymontu
@karolak.iwona1:

Książkę 'Wychowany na Marymoncie" mogę porównać do szpitalnego monitoru, na którym znajduje się jedna pozioma linia. Tr...

Recenzja książki Wychowany na Marymoncie
© 2007 - 2024 nakanapie.pl