Czasami nawet najwytrwalszy czytelnik potrzebuje wytchnienia. Chwilą odpoczynku było dla mnie sięgnięcie po jedną z najnowszych powieści obyczajowych od Miry. "Słodkie słówka", bo o tej książce mowa, dość szybko podbiły moje serce. Odkryłam, że bardzo lubię takie historie, gdzie można obserwować codzienne życie bohaterów zmagających się z przeciwnościami losu, który i tak nieubłaganie dąży ku szczęśliwego zakończeniu wszystkich problemów i nieszczęść, jakie ich spotykają.
Bohaterkami "Słodkich słówek" są trzy silne i niezależne siostry, które, mówiąc eufemistycznie, nie darzą się zbytnio sympatią. Główną postacią w książce jest Claire Keyes, utalentowana pianistka, która powraca w rodzinne strony, by pomóc siostrze po operacji i przy okazji zakochuje się w jej najlepszym przyjacielu. Cała historia kręci się wokół niej, jednak nie należy lekceważyć pozostałych sióstr, Jesse i Nicole, ponieważ stanowią one ważną część życia Claire, a zatem mają na nie znaczący wpływ. Wszystkie trzy kobiety łączy wspólna przeszłość, ale wskutek pewnych nieszczęśliwych wydarzeń dochodzi między nimi do rozłamu i na kilkanaście lat ich losy biegną innymi ścieżkami. Dopiero po operacji Nicole ich ścieżki ponownie się zbiegają i możemy obserwować jak oczami Susan Mallery przebiega pojednanie trzech sióstr.
"Słodkie słówka" to niezwykle ciepła opowieść, która krzepi i podnosi na duchu, choć można w niej znaleźć wiele sytuacji, które smucą ze względu na nienawiść między siostrami. Przeszłość ich rodziny również nie wygląda zbyt kolorowo, niemniej jednak bardzo miło jest przyglądać się stopniowej naprawie ich stosunków. Te swoiste zakopywanie wojennego toporu stanowi trzon tej powieści i to na nim opiera się cała fabuła. Jak na autorkę powieści obyczajowych z nutką romansu, Susan Mallery wplotła w nią również wątek miłosny, który śledziłam z miłą chęcią, ponieważ nie był jakoś szczególnie nachalny - po prostu nie rzucał się w oczy tak jak w przypadku wielu podobnych historii.
Książka została napisana w naprawdę zgrabny sposób. Język powieści jest jasny i klarowny, a dialogi równoważą się z opisami, podobnie jak akcja z chwilami przestoju w fabule. Całość jest spójna i pozbawiona poważniejszych błędów językowych, dzięki czemu "Słodkie słówka" czyta się szybko - właściwie w jeden dzień - i przyjemnie. Jest to powieść z gatunku "umilaczy czasu" i z pewnością warto się nad nią pochylić, jeśli szuka się odpoczynku od cięższych lektur, których z pewnością nam nie brakuje na co dzień.
Niestety, powieść nie wymyka się stałym konwenansom i jest mocno przewidywalna. Z góry wiadomo jak się skończy historia Claire i jej sióstr, przez co "Słodkie słówka" tracą. Jestem też odrobinkę rozczarowana faktem, że w powieści znalazłam niewiele cukierniczych odniesień. Poza opisem pracy w cukierni właściwie nie ma tutaj żadnych innych informacji, a szkoda, ponieważ liczyłam na kilka ciekawych przepisów, które mogłabym wykorzystać przy okazji kuchennych rewolucji przed moją czwartą rocznicą.
Mimo to, "Słodkie słówka" mają u mnie mocną piątkę! W ogólnym podsumowaniu nie zwracam bowiem aż takiej uwagi na te drobne niedociągnięcia, a wszystko to dzięki świetnej rozrywce, jakiej dostarczyła mi powieść. Obyczajowa nowość od Susan Mallery z pewnością podbije niejedno kobiece serce, dlatego z miłą chęcią polecam Wam jej lekturę na przyjemny, wiosenny wieczór.
Ocena: 5/6