Intrygi, nagłe zwroty akcji, niewyjaśnione zjawiska to wszystko czeka nas w czasie lektury powieści „Anioły i demony” autorstwa Dana Brown'a. Spotkamy się też z mnóstwem naciąganych wydarzeń. Weźmy pod lupę pierwszy z brzegu. Początek utworu - Robert Langdon, wykładowca Harvardu i popularny znawca symboli, zostaje wezwany do CERNU w celu zidentyfikowania znaków wypalonych na zwłokach jednego z fizyków (jako ciekawostkę można dodać, że jest on transportowany na miejsce super szybkim samolotem, który odległość dzielącą Boston od Szwajcarii pokonuje w czasie jednej godziny). Wierzyć się nie chcę, że tak poważna światowa instytucja zamiast oddać sprawę w ręce odpowiednich organów władzy, wpierw wzywa Langdona, z którym nigdy wcześniej nawet nie miała do czynienia. Robert oczywiście od razu rozpoznaje tajemniczy rysunek, charakterystyczny dla legendarnego bractwa Iluminatów.
W międzyczasie do Genewy przybywa Vittoria Vetra, przybrana córka zmarłego. Okazuje się, że dziewczyna wraz z ojcem skrycie prowadzili badania nad nową substancją – antymaterią. Tworzywo to ma niezwykłą siłę wybuchową i nawet niewielka jego ilość może spowodować niewyobrażalne zniszczenia. Dowiadujemy się, że pojemnik z owym materiałem został skradziony. Bohaterowie muszą znaleźć zgubę w ciągu 24 godzin, zanim antymateria ulegnie detonacji. Na jaw wychodzi, że celem zamachu jest stolica papieska – Watykan, w której owego dnia ma się odbyć konklawe. Dodatkowo z terenu bazyliki św. Piotra i Pawła zostaje porwanych pięciu, najważniejszych kardynałów. Robert Langdon wraz ze swoją partnerką muszą nie tylko poświecić się szukaniu skradzionej substancji, ale także znaleźć sposób, aby zapobiec morderstwom kapłanów, których ciała znajdowane są w co najmniej dziwnych miejscach i okolicznościach.
Akcja toczy się bardzo szybko, każdy rozdział przynosi wiele nowych zdarzeń i nowych zagadek do rozwiązania. Pisarz nie pozwala czytelnikowi na nudę. Ponad to porusza wiele ciekawych, nieznanych faktów historycznych, które wplata w fabułę swojej książki. Dowiadujemy się m.in. o istnieniu wspomnianego wcześniej bractwa Iluminatów, a także Ścieżki Oświecenia.
Ważną rolę w utworach Dana Browna zajmuje spór między Kościołem a Nauką .Nie rozumiem w jakim celu autor w swoje powieści miesza sprawy wiary. Wiem, że główną przyczyną jest na pewno wzbudzenie sensacji i zainteresowania opinii publicznej. Jednak czy naprawdę potrzebne jest wymyślanie, że papież zgodził się na zapłodnienie swojej wybranki serca (dodajmy, że była to siostra zakonna) metodą in vitro, a jego syn w przypływie szaleństwa podpala się na dachu stolicy apostolskiej?
Powieść zaklasyfikowana jest do literatury sensacyjnej, lecz dla mnie ta książka to wręcz science fiction! Autorowi nie można zarzucić braku pomysłowości, naprawdę trzeba posiadać niesamowitą wyobraźnię, żeby wymyślić tego typu sieć intryg. Powieść cały czas trzyma w napięciu i bez wątpienia zapisuje się w pamięci czytającego.
Czy „Anioły i demony” są lepsze od „Kodu Leonarda da Vinci”? Trudno orzec. W mojej ocenie obie książki reprezentują wyrównany poziom. Ta pierwsza jest jednak zdecydowanie mniej wiarygodna i bardziej naciągana.