Pierwsza część sagi, która zapoczątkowała historię o Ludziach Lodu. Zauroczenie nie tylko wiążące Silje i Człowieka Lodu, ale także łączące mnie z książką Margit Sandemo.
Uważani za potwory, bestie, od których należy trzymać się z daleka, bo obcowanie nimi przynosi wyłącznie śmierć i spaczenie czystych ludzkich dusz. Kiedy przybywają, wszystko staje się inne, niezwykłe, ale w najgorszy możliwy sposób. Nie wolno z nimi rozmawiać, patrzeć na nich, ani ufać. Władają magią zakazaną, która nie powinna istnieć, o której nigdy nawet nie powinniśmy wspominać, a biada temu, który byłby się o nią upominał.
I nagle w tym świecie pojawia się młoda Siljie, córka Arngrima, ledwie siedemnastoletnia dziewczyna, która posiada w sobie tyle naiwnej ufności i dziecięcej ciekawości, aby zbliżyć się do nich i z bijącym sercem, dłońmi mokrymi od strachu pragnie dotknąć twarzy człowieka, który ją przeraża i fascynuje. Istoty niemalże boskie, bo czujemy ich władzę nad nami, ale boimy się. Tremendum miesza się z fascinans, nie pozostawiając nam wolności nawet w myślach, aby choć w tym małym zakamarku siebie, uciec przed nimi. On zawładnął jej umysłem, nawiedzając ją w snach, a ona po omacku, choć ostrzegali ją przed niebezpieczeństwem, zbliża się do niego jeszcze bardziej i pragnęła, by zawładnął wszystkim, co jej pozostało - ciałem.
Opowieść jest wspaniała i nie sposób oderwać się od niej, dopóki nie dotrzemy do ostatniej strony. W niezwykły sposób budowany jest świat. Gdy wchodzimy do niego, niemal czujemy, jakbyśmy byli tam nie tylko umysłem, ale też ciałem. Wszystko, co dzieje się dookoła nas, jest takie realne i rzeczywiste, że wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Świat targany chorobami i epidemiami to przerażający obraz, od którego pragnie się uciec wraz z Silje, a osadzenie tych realiów w historii pogłębia nasze wrażenie drugiej rzeczywistości.
Bohaterowie są ciekawi i łatwo można się do nich przywiązać. Silje to dziewczyna przepełniona nieznanymi jej emocjami, trochę naiwna, trochę ciekawska, ale przecież nagle spotkała dwójkę mężczyzn, którzy wydają się być dziwni, niezwykle pociągający, ale przede wszystkim ona nie jest im obojętna. Tengel to mężczyzna tajemniczy, bo stroni od ludzi i niewiele o sobie mówi, a dzięki temu sami mamy wciąż ochotę poznawać go i poznawać. Jest niezwykłą postacią, także przez to, kim okazał się być. Ostatecznie jednak udowodnił, że tych ludzi unikać nie trzeba, bo nie różnią się niczym od tych uważanych za "normalnych". Heming przywodzi na myśl niesfornego chłopca, ciągnącego dziewczyny za warkocze, a był przecież dorosłym mężczyzną, który jednak jeszcze nie traktował życia zbyt poważnie. Był zabawny, pozytywnie irytujący, gdy po raz kolejny wpadł w kłopoty z powodów, których nawet nie starał się unikać. Robił to, na co miał ochotę i to dodawało mu uroku.
Niewiele trzeba, aby historia stała się piękna. Zaufać tej odpychającej grozie i powierzyć siebie, idąc jedynie za głosem tego bezmyślnego mięśnia, które zdaje się dążyć do ucieczki z więzienia klatki piersiowej. Świat, w którym warto się zatracić, miłość, w którą warto wierzyć, ludzie, którym warto zaufać. Książka, którą warto czytać.
http://www.kilkastrondziennie.blogspot.com/