Gabinet kolekcjonera ostatni fabularny utwór prozą ukończony i wydany prze Pereca przed śmiercią, jest zatem swego rodzaju dopełnieniem „Życia instrukcji obsługi” – w pewien przewrotny sposób jakby setnym, brakującym rozdziałem powieści.
Rozumie się samo przez się, że Gabinet stanowi lekturę obowiązkową dla admiratorów słynnego arcydzieła. Nie tylko ze względu na przyjemność wynikającą z tropienia wzajemnych powiązań obu tekstów (zdradźmy tylko, że każdy z 99 występujących w Gabinecie obrazów nawiązuje, zazwyczaj wielce wyrafinowanie, do jednego z rozdziałów Życia), ale przede wszystkim dlatego, że zabawna opowieść o losach kolekcji pewnego piwowara-entuzjasty sztuki kryje w sobie bardzo istotne rozważania na temat oryginalności i wtórności, prawdy i złudzenia, a przede wszystkim sytuacji artysty (każdego artysty – także i pisarza) oraz zagmatwanej, mocno podejrzanej natury, jaką posiada wszelkie tworzenie.
Rozumie się samo przez się, że Gabinet stanowi lekturę obowiązkową dla admiratorów słynnego arcydzieła. Nie tylko ze względu na przyjemność wynikającą z tropienia wzajemnych powiązań obu tekstów (zdradźmy tylko, że każdy z 99 występujących w Gabinecie obrazów nawiązuje, zazwyczaj wielce wyrafinowanie, do jednego z rozdziałów Życia), ale przede wszystkim dlatego, że zabawna opowieść o losach kolekcji pewnego piwowara-entuzjasty sztuki kryje w sobie bardzo istotne rozważania na temat oryginalności i wtórności, prawdy i złudzenia, a przede wszystkim sytuacji artysty (każdego artysty – także i pisarza) oraz zagmatwanej, mocno podejrzanej natury, jaką posiada wszelkie tworzenie.