Druga część opowieści o Hani, Dominice, Mikołaju i Przemku.
Na „dzień dobry” – zasiadamy w nadmorskiej kuchni pani Irenki. Tam (już chyba tradycyjnie) gospodyni częstuje swych gości smakołykami, robi herbatkę z cytryną, dzieli się mądrością życiową.
Mikołaj wciąż walczy o miłość i szczęście – oczywiście walczy za dwoje.
Hanka na zmianę – daje do siebie dotrzeć lecz po chwili znów chowa się w swojej skorupie.
W tej części pojawiają się nowe postacie, bohaterowie zmagają się z wieloma problemami – przede wszystkim z przeszłością.
Przyznam szczerze – nie przeczytałam tej książki jednym tchem. Głownie za sprawą akcji, która toczy się o wiele bardziej dynamicznie niż miało to miejsce w części pierwszej. Musiałam robić sobie przerwy, aby spokojnie „przespać się” z tym co właśnie przeczytałam. Może to i dobrze? Dzięki temu dłużej spędziłam swój czas z bohaterami których szczerze lubię i z którymi się naprawdę zżyłam.
Chyba w tym tomie przeżyłam wszystko… Chwile wzruszenia, śmiechu, zdenerwowania, radości. Weszłam w „Krok do szczęścia” całą sobą. I ciężko było mi odkładać tę książkę po przeczytaniu na półkę.
Polecam tę kontynuację wszystkim, którzy polubili Hankę i jej przyjaciół.