Rozmowy Litwina z Polakiem. Obaj urodzili się w połowie lat sześćdziesiątych, pamiętają czas zależności swoich krajów od ZSRR, w postudencką dorosłość wchodzili niemalże równocześnie z wolnością Polski i Litwy. Łączą ich podobne doświadczenia, muzyka i literatura, przy której dojrzewali, marzenia o zachodnim życiu…
Przyjemnie słuchało się tych wspomnień, zwłaszcza, że w jakiejś mierze są one i moimi wspomnieniami. Przyjemnie słuchało się tych wspomnień, bo dzięki nim zostałam wprowadzona w obszar literatury litewskiej, który do tej pory był dla mnie czarną plamą (zanotowałam, a jakże, kilka nazwisk z postanowieniem nadrobienia braków w tej dziedzinie). Kilka fajnych myśli, sporo trafnych spostrzeżeń.
Czuję jednak duży niedosyt. Zarówno uczestnicy „Rozmowy”, jak i Adam Michnik we wstępie i Leonidas Donskis w posłowiu, podkreślali znaczenie rozmowy na drodze ku porozumieniu. Niestety, miałam wrażenie, że to porozumienie nie jest celem uczestników wspomnień. Bo „rozmowa” kręciła się wokół wspomnień i rozważań okołowspomnieniowych. Współczesność została ledwie liźnięta. Raczej słabo orientuję się w istocie problemów polsko-litewskich czy litewsko-polskich. A książka nie wpuściła na tę moją niewiedzę ani odrobiny światła. Przekazała mi natomiast wiedzę, że te problemy są. I jeszcze długo będą. I tu zgadzam się z autorami rozmowy, bo skoro oni, dobrzy znajomi, nie potrafili o tych problemach mówić, bo tak naprawdę, żaden z nich nie próbował nazwać problemu, a...