Czy jeśli przez większość życia robiło się złe rzeczy, to można pozostać dobrym człowiekiem? Można całe wyrządzone zło naprawić? Wydaje mi się to wyjątkowo trudnym pytaniem, ponieważ niektóre krzywdy trudno wybaczyć, jeśli w ogóle jest to możliwe. Zarazem nie widzę powodu, by nie starać się coś robić, by nie postępować moralnie i sprawiedliwie.
Na swojej drodze spotkały się dwie na swój sposób wybitne postacie. Dwóch mężczyzn o trudnej i dość mocno skalanej przeszłości. Jeden o dość tajemniczym mianie Opiekunz, drugi to osławiony Decimus Fate. Co ich połączy? Czy mogą razem współpracować? Czy któryś z nich jest w stanie poradzić sobie z dziwną chorobą, która nawiedziła klasztor? Pytań się mnoży, a przeszłość z teraźniejszością spaja.
Zdecydowałam się na przeczytanie "Decimusa Fate i Talizmanu Marzeń", ponieważ czytałam o tej książce dużo pozytywnych opinii, a i gatunkowo wydawało mi się, że będzie bardzo mi odpowiadać. W końcu fantastyka, motyw cienkiej granicy między dobrem a złem oraz rodzaj odkupienia, to coś, co od dawna mnie do siebie przyciąga. Z tego względu jak łatwo się domyślić, miałam dość duże oczekiwania co do książki i niestety rozczarował się. A czemu konkretnie?
Przede wszystkim w ostatecznym rozrachunku "Decimus Fate" okazał się typowym fantasy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jednak gdzieś pojawił się element niesztampowości, wyjątkowości. Tymczasem podczas czytania miałam poczucie powtarzalności oraz odtwórczości. To wszystko dobrze znane motywy, tradycyjne schematy i nic nowego. Samo w sobie w jakiś sposób mnie to przekonuje, ponieważ właśnie w takiej fantastyce lata temu się zakochałam, jednak mam poczucie, że każda historia powinna stworzyć coś własnego i przez to unikatowego. Tutaj dla mnie tego zabrakło.
Ze stylem pisarza mam bardzo podobnie – nie umiem powiedzieć czegoś konkretnego, gdyż niczym się nie wyróżnia. Nasuwa się proste ok. Ale co to tak naprawdę znaczy? To żadne określenie. Momentami okazywał się dość sztywny i nienaturalny, co potrafiło mocno mnie zniechęcić. Gdy nadchodziły lepsze momenty, to nie zachwycały. Jednak od literatury, w szczególności fantastycznej, oczekuję bardziej rozbudowanej stylistyki oraz czegoś charakterystycznego dla danej opowieści.
Natomiast fabuła okazała się dla mnie po prostu nudna. Nie ma tu, co więcej mówić. Sama w sobie jest mało rozbudowana i wiele wątków jest potraktowanych po macoszemu, pobieżnie. Nie do końca to rozumiem, bo właśnie właściwe rozbudowanie mogłoby pozwolić na stworzenie czegoś większego i bardziej oryginalnego. Tymczasem wiele rozwiązań wydaje mi się po prostu tanimi rozwiązaniami. Może wiele dałoby się wybaczyć, gdyby podstawy uniwersum były mocne, ale i tutaj po raz kolejny zostałam rozczarowana.
Przy bohaterach dochodzi do ciekawej złudy. Wydaje się ich być naprawdę wielu, jednak jak na potrzeby tej recenzji zaczęłam o nich myśleć, to wtedy zdałam sobie sprawę, że to właśnie tylko iluzja. W rzeczywistości jest ich mało i są niedopracowani. Sam Decimus ma olbrzymi potencjał, który został całkowicie spłycony. Nie posiada on tak naprawdę żadnej konkretnej osobowości. A szkoda, w końcu jest tytułowym bohaterem o dość barwnej przeszłości i już wyrobionej reputacji. Fantastycznie można by to wykorzystać.
Ostatecznie "Decimusa Fate i Talizman Marzeń" oceniam jako bardzo przeciętną książkę. Na pewno będę sięgać po drugi tom, ale jest to spowodowane wyłącznie faktem, że mam go już na półce. I po cichu też wierzę, że można autor dopracował swój warsztat i jeszcze zachwyci czytelników swoim kunsztem. Wtedy ten pierwszy tom byłby wybaczalny.