"Nie nasza godzina" autorstwa Eweliny Dobosz od wydawnictwa Amare to strasznie dziwna książka. Na początku historia zdaje się mieć potencjał na naprawdę ciekawy i przyjemny romanso-erotyk, ponieważ scen erotycznych jest w tym tytule "od groma i trochę", który może przekazać wiele życiowych prawd, dla współczesnych kobiet w różnym wieku. Bardzo brakuje na rynku czytelniczym książek, w której dziewczyny mogą dowiedzieć się, że istnieje wiele ważniejszych rzeczy niż wygląd zewnętrzny mężczyzny, że można się zakochać w osobowości, tym jak wiele łączy dwójkę ludzi, że instant love to nie zawsze dobry pomysł i że warto się szanować. Naprawdę miałam nadzieję, że właśnie to dostanę. Niestety srogo się zawiodłam.
Główna bohaterka Laura bardzo szybko okazała się taką bohaterką, o których bardzo nie lubię czytać. Początkowo wzór cnót wszelakich, pouczająca innych, aby samej wpaść w pułapkę własnych zastrzeżeń i ograniczeń. Jednakże oceniłam książkę na pięć gwiazdek, więc coś dobrego w niej znalazłam i od tego chciałabym zacząć, bo dalej będzie tylko gorzej.
Po pierwsze: postać Kornelii, która nie jest aniołem, popełnia błędy, ale jest bezpośrednia i szczera, nie oszukując ani siebie ani innych, pewna siebie, wiedząca czego chce i nie bojąca się po to sięgnąć.
Po drugie: ojciec Laury- Waldemar, choć był widoczny maksymalnie na kilku, no może kilkunastu stronach to z pewnością będę o nim pamiętać. Rozumiem jego (ślepą), ale konsekwentną miłość do córki i to, że za jego sprawą możemy zobaczyć, że samotność z wyboru nie jest niczym złym. Takich ojców w literaturze chcę więcej.
Po trzecie: ośmioletnia Zoja, rezolutna dziewczynka, córka Aleksandra i Sary, która pokazała, że dzieci należy traktować poważnie i okazała się większą mądrością niż większość bohaterów w tym tytule.
Po czwarte: początkowe rozdziały, które dały mi nadzieję na to, że ukończę lekturę tej książki usatysfakcjonowana.
Po piąte: co by nie mówić książka była wciągająca, a to zawsze doceniam, nie ważne jaka będzie ocena końcowa.
Przechodząc do mniej przyjemnych aspektów tej książki.
Paweł, który okazuje się nie być Pawłem, tylko zupełnie kimś innym, zmieniając rok trwającą (internetową) co prawda, ale znajomość z kobietą na której mu "niby" zależy w farsę, kłamiąc i oszukując na każdym kroku, a mógł być naprawdę ciekawym przykładem na to, że tego typu znajomości mają sens.
Aleksander- ojciec Zoji, mąż Sary, bardzo bogaty architekt, którego życie wygląda jak marzenie każdego faceta, musi mieć oczywiście wielkie serce, wspaniały charakter, a seks traktuje jako przerywnik i lekarstwo na każdy problem no nie! za takich bohaterów to ja dziękuję.
Laura, o której już zdążyłam wspomnieć wcześniej. Dużo jest w jej postaci rozbieżności: mówi jedno, robi drugie, nie stać jej na sukienkę na imprezę,a co chwilę lata do innego kraju, prosi przyjaciółkę, aby pomogła jej zapomnieć o mężczyźnie, z którym nie powinna być, a gdy przyjaciółka szanuje jej prośbę i jej w tym pomaga to jest na nią śmiertelnie obrażona. No nie!
Ale i tak najgorszym dla mnie zabiegiem dodanym do historii "trudne sprawy style" była ciężka choroba dziecka i zrobienie z tej sytuacji powodu, aby pozostać w nieudanym małżeństwie. Nie zrozumcie mnie źle nie mam nic przeciwko temu, że tego typu tematy pojawiają się w książkach. Najczęściej ryczę wtedy jak głupia i doceniam jak jest to dobrze napisane. Tutaj nie bardzo się tym przejęłam główni bohaterowie chyba też nie, skoro ból ukoił im ostry seks. Muszę dodać, że autorka się zreflektowała dodając aż nadmiar emocji, ale co się stało to się nie odstanie. Serio tak się nie robi.
Podsumowując: Już dawno tak się nie rozpisałam o żadnej książce. Nie oczekiwałam czegoś "wow" naprawdę. Mam teraz wibe na książki przy których chcę się zrelaksować, nie koniecznie myśleć i poprzednie przeczytane przeze mnie tytuły zaskoczyły mnie na plus, ta niestety na minus. Pamiętajcie, że jest to tylko moja opinia i wiem, że zarówno ten tytuł jak i autorka mają dużą rzeszę fanów i dobrze. Ja się zawiodłam no, ale to ja.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.