Zabójca z sąsiedztwa recenzja

Po bardzo dobrze przyjętym debiucie, Alex Marwood udowodniła, że nie tylko jej pierwsza powieść zasłużyła na aplauz, ale również najnowsza - "Zabójca z sąsiedztwa". Te dwie książki, które wchłonęłam jak gąbka bardzo się od siebie różnią. Styl pisania Marwood znacznie się polepszył. "Dziewczyny, które zabiły Chloe" była przez pierwszą połowę nudna, akcja dopiero później nabrała tempa, jednak w tej powieści nie można tego powiedzieć. Najnowsze dzieło Alex stopniowo wciąga czytelnika, by nie móc się od niego oderwać. Zatraciłam się w tej książce, a co najważniejsze ani trochę się nie nudziłam.

Szóstka lokatorów, wszyscy mają coś do ukrycia, wszyscy się czegoś boją. I pewnego dnia zawierają porozumienie, które muszą utrzymać wszyscy w sekrecie. Nie mają jednak pojęcia, że jeden z sojuszników jest seryjnym mordercą, który czyha na kolejną ofiarę.
Kim jest tajemniczy Kochanek? Mężczyzna, który zagłębia swoją wiedzę ze starożytnego Egiptu? Mężczyzna, który woli towarzystwo martwych kobiet od żywych? 

 Powieść ma wiele zalet:
- bardzo dobrze napisana, odzwierciedla myśli bohaterów
- dobra kreacja charakterów (poprzez ukazaną ich przeszłość)
- dreszczyk, który powinien przeżywać każdy czytelnik thrillera
- ciekawa fabuła
- świetnie ukazane życie mieszkańców Londynu w zapadłej norze (ich kamienicy)
- brak jakichkolwiek zbędnych opisów
- szok, który przeżyje większość czytelników w niektórych momentach 

 Marwood zmanipulowała mną, zainteresowała i jak w przypadku pierwszej powieści wstrząsnęła. Długo nie mogłam otrząsnąć się po zakończeniu "Dziewczyny, które zabiły Chloe" i chociaż w tej powieści jest mniej szokująca końcówka, to również nie zabraknie wstrząsu. I nawet irytująca Cher nie zmieni mojej opinii.