"Świat czarownic" przypomina mi "Pana Lodowego Ogrodu" J. Grzędowicza (jedną z moich ulubionych). W obu książkach mamy mężczyznę, który przenosi się do innego, dziwnego świata. W obu też mamy magię, która w gruncie rzeczy ma w sobie niewiele prawdziwie "magicznego" pierwiastka, ale którą często można logicznie wytłumaczyć. No i mamy też wojnę między tubylcami i przybyszami z innej rzeczywistości. Jednak historia pana Grzędowicza jest zdecydowanie bardziej rozbudowana, natomiast "Świat czarownic" do najdłuższych nie należy.
Podobał mi się początek opowieści, podobnie jak opis Estcarpu, sąsiednich miast i ich mieszkańców. Połączenie science-fiction i fantastyki również. Tło opowieści jest nieco ubogie, ale to absolutnie nie przeszkadza w czytaniu.
Minusy to zdecydowanie ostatni rozdział ("Nowy początek"), który jest raczej "romansiasty" i, przynajmniej moim zdaniem, wymuszony. Jakby autorka na siłę chciała wcisnąć coś kobiecego do treści, co jej się nie do końca udało. Nie podobały mi się również niektóre dialogi - bez polotu, werwy, kilka postaci powtarzających tą samą myśl innymi słowami, co nie było ani fajne ani potrzebne. Rzuciły mi się w oczy błędy ortograficzne (szczególnie pisownia "nie" z przymiotnikami), ale to wina skrzywienia zawodowego.
Mimo wszystko moje wrażenia są raczej pozytywne. Warto było przeczytać.