Obraz Ameryki sprzed 100 lat. Na tym tle historia ubogiego chłopaka, który dzięki twardym pięściom i walecznemu sercu - stał się bożyszczem tłumów. Jack Dempsey, bo o nim mowa, posiadał nieprzeciętne predyspozycje do uprawiania boksu. Nie był może jakimś szczególnym wirtuozem techniki, ale siłą, odwagą i bitnością przewyższał zdecydowaną większość ówczesnych konkurentów. Czy wszystkich- nie wiadomo, bo były to czasy, gdy ciemnoskórych pięściarzy rzadko i niechętnie dopuszczano do walk o tytuły światowe. W każdym razie Dempsey zdawał się być czempionem nie do pobicia, ale spotkał na swej drodze ringowego "filozofa"-Gene Tunneya. Niespodziewanie uległ mu na punkty, więc zorganizowano im (sowicie, jak na owe czasy opłacony) rewanż. W nim Dempsey przegrał po raz drugi. I choć były plany trzeciej potyczki tych dwóch herosów ringu- tytułowy bohater nie miał już na nią ochoty. I taka ciekawostka- mimo dwóch porażek z Tunneyem - we wszelkich historycznych rankingach bokserskich, Dempsey plasuje się wyżej niż jego ringowy pogromca...A prywatnie obaj panowie dożyli w niezłym zdrowiu sędziwych lat, będąc...dobrymi kompanami...