Zło ma wiele twarzy. Czy jedną z nich jest twoja?
Ciemność, która nadciągnęła znad tej książki, od pierwszych stron spowiła całą okolicę, w której się znajdowałem i pozostała ze mną do samego końca lektury tej opowieści.
"Confessio" to debiut literacki Natalii Kruzer, którego główną bohaterką jest pani prokurator Paulina Wilczyńska, prywatnie matka samodzielnie wychowująca pięcioletniego syna z autyzmem. Wezwana do zgonu dziecka, na oko między pierwszym a drugim rokiem życia. Przyczyna śmierci– nieznana. Zespół ratownictwa wezwała matka – Mariola Bogusławska, samotnie wychowująca niepełnosprawne niemowle. Z zebranych przez patrol relacji wśród sąsiadów Marioli panuje przeświadczenie, że to cicha i spokojna sąsiadka, z nikim nie utrzymująca relacji towarzyskich. Zupełnie podobna do pani prokurator.
Śledczy stają przed pytaniem – czy zgon nastąpił w wyniku śmierci łóżeczkowej? A może maleńkie ciało doświadczało przemocy, w wyniku której zmarło?
Starając się zachować zimną krew i nie dając się ponieść emocjom wkroczyłem w ten literacki świat, który choć tutaj znalazł się na kartach książki, jakże często jest odzwierciedleniem w realnym świecie.
Tutaj wszystko się zgadza. Tutaj każdy szczegół ma ogromne znaczenie. Fakt, że autorka jest czynną panią prokurator dało mi poczucie, że jest to wszystko rzetelnie opisane. Nasza bohaterka jest matką samotnie wychowującą niepełnosprawne dziecko – podobnie jak Mariola, przez co pewne zdarzenia czy relacje są jej bliskie i zrozumiałe. Pytanie tylko czy nie mają wpływu na jej podejście do prowadzonej sprawy – czy będzie myśleć sercem czy jednak podejdzie do tego profesjonalnie?
Śmierć bezbronnego niemowlaka nie daje mi jednak możliwości "bezemocjonalnego przejścia obok". Emocje były podczas czytania książki i są nadal, długo po lekturze. Pojawiło się we mnie poczucie bycia "w stanie jakiegoś dziwnego niebytu. Jakby czas przestał płynąć ". Bezwładnie opadłem w fotelu i trwałem tak nie wiedząc jak długo. W konfrontacji z bólem jaki mi towarzyszył czułem się nikim i niczym.
Moja wdzięczność do autorki, że odważyła się napisać tę książkę jest ogromna. Bo tutaj poza samym wątkiem kryminalnym jest dużo ważnych spraw. Bardzo istotnym jest w mojej ocenie rozdział 6, gdzie czytamy o niepełnosprawności i tym wszystkim co jej towarzyszy, szczególnie w kontekście najbliższych. I to pytanie: "Dlaczego dziecko w macicy jest przyszłością narodu, ale gdy urodzi się niepełnosprawny, staje się wyłącznie problemem matki? " Ależ to jest ważne i mocne pytanie. Cały czas rezonuje w moim umyśle.
I to stwierdzenie z rozdziału 13: "– Nikt nas nie uczy, jak być matką, a co dopiero matką dziecka niepełnosprawnego. Zostajemy z tym kompletnie same, rzucone przez los po diagnozie od razu na głęboką wodę".
Książka ciężka, trudna i przytłaczające, ale bardzo ważna i potrzebna. Nie jest poradnikiem. Nie może być terapią. Ale stawia pytania i skłania do zadumy i refleksji.
Polecam! Czytaj!