Jej pierwsza powieść ujrzała światło dzienne, gdy młoda pisarka miała zaledwie 13 lat. Nastolatka wygrała konkurs w lokalnej gazecie, w której nagrodą była właśnie publikacja. Pięć lat później była głównym tematem rozmów w różnych środowiskach i to nie z powodu talentu literackiego – zaszła w ciążę (jak podają niektóre źródła) ze swoim szefem, ówczesnym redaktorem miejscowej gazety. Stała się przez to bohaterką skandalu w swoim rodzinnym mieście Vimmerby. Nie przyjęła oświadczyn ojca swojego dziecka. Spakowała rzeczy i wyjechała do Sztokholmu. Syna urodziła w Kopenhadze, w szpitalu Righospitalet. Była to jedyna placówka, w której odbierano porody bez informowania władz. Kilka lat później wyszła za mąż i urodziła córkę Karin. Opowieści dziewczynki stały się początkiem życia bohaterki, którą znają wszyscy. Podpowiedzią niech będzie cytat z serii książek o rudowłosej dziewczynce Pippi: „Prawdziwie Elegancka Dama dłubie w nosie tylko wtedy, jak jest całkiem sama!” Zatem już wszyscy wiedzą - mowa o kultowej Astrid Lindgren.
Nazywam ją kultową, bo taki status mają książki jej autorstwa. Przygody rudowłosej Pippi Pończoszanki i „Dzieci z Bullerbyn” stały się inspiracją dla wielu filmów, seriali, a nawet sztuk teatralnych.
Szybkie dorastanie
Wydaje się, że życie pisarki nie było wcale nudniejsze od postaci, które tworzyła i kreowała z niezwykłą dokładnością. Astrid Anna Emilia Lindgren urodziła się 14 listopada 1907 roku. Wspomniałam na początku, że debiutowała w wieku 13 lat. Gdy miała lat 17 była już reportażystką, korektorką i pisała także krótkie notatki. By pracować nad poprawą swojego warsztatu pisarskiego, podjęła naukę w szkole maszynopisania i stenografii. W tym celu wyjechała do wspomnianego już Sztokholmu. Była wtedy w ciąży. Pomoc uzyskała od Evy Anden, adwokatki broniącej praw kobiet. Ta znalazła dla niej rodzinę, w której Astrid mogła mieszkać do czasu rozwiązania i to właśnie ona odszukała wspomniany wyżej szpital, w którym pisarka mogła w grudniu 1926 roku bezpiecznie urodzić syna Larsa. Rodzina, w której mieszkała Astrid na chwilę przed porodem, stała się później także rodziną zastępczą dla jej syna.
Miłość znaleziona w pracy
Po ukończeniu kursów z maszynopisarstwa Astrid pracowała na stanowisku prywatnej sekretarki w dziale radiowym Szwedzkiej Centrali Księgarskiej. Później została asystentką redaktora w Królewskim Klubie Automobilowym. I tam właśnie poznała swojego szefa i przyszłego męża, Sture Lindgrena. W grudniu, gdy pani Stevens zachorowała na serce (była to opiekunka jej, a później jej syna), Astrid musiała łączyć pracę zawodową z obowiązkami względem dziecka. Niespełna pół roku później umieściła syna u swoich rodziców.
4 kwietnia wyszła za mąż za Sture Lindgrena, porzucając jednocześnie pracę na etacie, ale nie na stałe. Pracowała później jeszcze chociażby jako stenografistka dla docenta kryminologii oraz w jednym z oddziałów służby wywiadowczej jako cenzor korespondencji. Trzy lata po ślubie przyszła na świat ich córka, Karin. I to właśnie ona wymyśliła Pippi Pończoszankę, znaną w Polsce również jako Fizia.
Pomijając epizod w wieku 13 lat, Astrid debiutowała powieścią „Zwierzenia Britt-Marii” w wieku 47 lat.Pozytywny odbiór powieści zachęcił ją do dalszej pracy i tworzenia nowych książek dla dzieci. Odchodziła od moralizatorstwa na rzecz humoru, trafnej obserwacji obyczajowo-psychologicznej, a także doskonale łączyła świat swoich dzieł ze współczesną rzeczywistością oraz ludową fantastyką.
W 1946 roku ukazał się drugi tom przygód Pippi, a wraz z nim na Astrid wylała się fala krytyki. Gwałtowna dyskusja w prasie codziennej i w kręgach nauczycielskich nie wywołała na pisarce dużego wrażenia. Sama nie odnosiła się żywo do obraźliwych komentarzy o chorej fantazji jej bohaterki. Astrid nazwano wtedy nawet „niekulturalnym beztalenciem”, co być może miało sprowokować pisarkę do dyskusji, a zupełnie do tego nie doszło. W tym też roku pani Lindgren rozpoczęła pracę w wydawnictwie Rabén & Sjögren jako redaktor książek dla dzieci, pozostając na tym stanowisku 25 lat.
Po królewsku
Kilka lat po śmierci męża, Astrid kupiła wiejski dom, w którym przyszło jej się wychowywać. Zadbała o to, by został odtworzony zgodnie z tym, jak go zapamiętała, dopieszczając w nim najmniejsze detale. Dziś znajduje się w nim muzeum poświęcone tej autorce.
Zmarła 28 stycznia 2002 roku w wieku 94 lat. Uroczystości żałobne odbyły się w kościele Storkyrkan. W kondukcie żałobnym, eskortowanym przez policję konną, pojawiła się dziewczynka, która prowadziła białego ogiera. Symbolizowało to pogrzeb królewski. Astrid Lindgren została pochowana w rodzinnym mieście Vimmerby.
Niezaprzeczalnym jest fakt, że książki Astrid Lindgren zna chyba każdy. Nie mówię tutaj o wszystkich, ale sądzę, że większość z nas potrafi wymienić dwa-trzy tytuły. Niewątpliwie jej dzieła są fenomenalne. Zostały przetłumaczone na 73 języki (choć spotkałam się ze źródłami podającymi liczbę 96), a nakład na całym świecie przekroczył 150 milionów kopii. Ciężko Wam sobie wyobrazić tę liczbę? To podobno tyle, że ze wszystkich książek Astrid można by było zbudować 175 wież Eiffle’a. Pippi Pończoszanka, bracia Lwie Serce, Mio, Emil ze Smalandii, dzieci z Bullerbyn, Karlsson z Dachu – to tylko niektóre z postaci wymyślonych przez słynną pisarkę dla dzieci.
Znawcy jej twórczości doceniają ją szczególnie. Anna Węglańska, tłumaczka książek tej fenomenalnej pisarki, pisze o niej w taki sposób:
„Astrid wie, co to smutek, samotność i bieda. I dlatego potrafi z taką wrażliwością pisać o samotnych i nieszczęśliwych dzieciach. Ale tylko o dzieciach. Jej dorosłe życie nigdy nie było ważnym impulsem dla tworzenia. Kiedy śledzi się jej twórczość i to, co o niej napisano, jawi się człowiek o zdecydowanych poglądach, klarownych i prostych kryteriach wartości. Bo Astrid Lindgren wie, co w życiu jest ważne: miłość, dobro, przyjaźń, wrażliwość na krzywdę drugiego – to dla niej wartości najwyższe i daje im wyraz, przy czym nie omija tematów takich jak śmierć”.
Każda z książek Astrid Lindgren niesie inną, ale równie wielką wartość i przesłanie. Pippi pojawiła się w czasach, kiedy małe dziewczynki miały być posłuszne, nie stwarzać problemów, nie zadawać pytań. Pisarka pokazała rozsypany cukier na podłodze i bałagan w pokoju. Nawet wydawcy przestraszyli się tej powieści. Jednak dzieci bez wątpienia pokochały tę bohaterkę. „Dzieci z Bullerbyn” to opowieść o dzieciach z malutkiej szwedzkiej wioski w górach. Detektywistyczne historie zachwyciły niemalże każdego, a także uczyły jak doceniać czas wolny i z niego korzystać. Dorośli w tym świecie odgrywają ważną rolę, ale nie organizują rzeczywistości dzieci. Te zaś nie ponoszą porażek – nawet, jeśli coś im nie wyjdzie, doskonale sobie z tym radzą. „Mio, mój Mio” została szczególnie doceniona. Autorka pokazała i udowodniła, że dzieci potrzebują od literatury czegoś więcej niż sielankowych opowiastek. To wzruszająca historia dziewięcioletniego chłopca, który marzy o prawdziwym domu i odnalezieniu taty. Kolejne tabu, które Astrid złamała w literaturze dziecięcej, to temat śmierci, pisząc powieść fantastyczną „Bracia Lwie Serce”. Niesamowite przygody w fantastycznej krainie Nangijali są tłem do ukazania wartości takich jak męstwo, umiłowanie wolności, życie pełne poświęcenia, pokonywanie własnych słabości i przede wszystkim wielkiej miłości braterskiej. Historia Ronji również jest niezwykła – pisarka zamieściła w niej skandynawskie akcenty, podania ludowe, a rolę pierwszoplanową oddała przyrodzie. To piękna opowieść o tym, że przyjaźń i miłość potrafi przezwyciężyć wszystko. Podobnie jak w innych powieściach, także w tej autorka pozwala dzieciom być po prostu dziećmi i po swojemu urządzać swój świat. I to nie dorośli, a właśnie dzieci rozumieją rzeczywistość, potrafią rozwiązać konflikty i cieszyć się pięknem otaczającego świata.
Na koniec dodam tylko cytat z „Dzieci z Bullerbyn”, który może być mottem wszystkich książkoholików:
„Nowe książki pachną tak ładnie, że po prostu czuje się po zapachu, jak przyjemnie będzie je czytać”.
Znacie książki Astrid Lindgren? Którą lubicie najbardziej? A może macie wspomnienia z dzieciństwa związane z tą pisarką i jej dziełami?
Pamiętam, że w dzieciństwie lubiłam tę autorkę. Najpierw w szkole czytaliśmy "Dzieci z Bullerbyn", a potem sama przeczytałam jeszcze jeden z tomów "Pippi" i "Dzieci z ulicy Awanturników".