Jadwiga Wojtczak-Jarosz
Zostań fanem autorki:
× 1

Jadwiga Wojtczak-Jarosz

Autorka 2 czytelników
9 /10
4 oceny z 3 książek,
przez 2 kanapowiczów
Autorka jako lekarka przez wiele lat prowadziła program ''Uratować Życie'' (''Save a life''), ukierunkowany na leczenie dzieci z ubogich środowisk o polskich korzeniach z obszaru Kresów Wschodnich, a także z dalszych okolic – Charkowa na Ukrainie, Obwodu Kaliningradzkiego wraz z przybyłą tam polską ludnością z Kazachstanu, i potomków polskich zesłańców na Podkaukaziu (z ''Gorącej Syberii'') lub Polaków zbiegłych z Syberii. Docierając tam do dużych domów dziecka z pomocą medyczną oraz do niczyich dzieci ulicy miała okazję przyjrzeć się kulisom ich życia. Obok typowo lekarskich obserwacji zapisywała rozmowy z dziećmi i wydarzenia, które tym spotkaniom towarzyszyły. Notatki, jakie sporządzała ''na żywo'', stały się zasadniczą treścią tej książki, której opublikowanie jest ważnym przyczynkiem dla pokazania dramatycznego i okrutnego losu porzuconych dzieci.

Książki

Świat porzuconych dzieci
Świat porzuconych dzieci
Jadwiga Wojtczak-Jarosz
9/10

Tematem książki nie są sprawy medyczne, mimo że większość dzieci była poważnie chora, wiele z nich z zagrożeniem życia jeśli pozostawić nadal bez pomocy. Dzięki poparciu Zarządu Głównego Kongresu Polo...

Kobiety Afryki - obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały
Kobiety Afryki - obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały
Jadwiga Wojtczak-Jarosz
10/10

„Wyjechał zimą; w Afryce było lato. Ulokowano go w najlepszym hotelu w mieście. Miał wszelkie wygody i całodzienne utrzymanie. Tylko z wodą było kiepsko. Wszystkie koszty pokrywał Uniwersytet. W hotel...

Kobiety Afryki obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały” cz. 2
Kobiety Afryki obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały” cz. 2
Jadwiga Wojtczak-Jarosz
8/10

Druga część książki „Kobiety Afryki, obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały", to zdecydowanie książka dla dorosłych. Autor nie szczędzi nam wrażeń i opisów drastycznych scen, nieznacznie tylko złagodzon...

Cytaty

W środku był już tłum ludzi, ale stale jeszcze przybywali nowi. Wszyscy byli odświętnie ubrani, nie tylko kobiety, również większość mężczyzn miała kolorowe stroje. Byli jedynymi białymi w tym towarzystwie. Poprowadzono ich przez cały kościół aż do ołtarza. Nie był to zwykły ołtarz, od biedy mógł imitować styl barokowy z masą zaokrąglonych kształtów. Wszystko błyszczało kolorami złota, srebra i żółci. Wśród tych zakamarków, wypukłości i przepastnych nisz można było zauważyć fotografie ludzkich postaci. Drgały w świetle migocących, gęsto porozstawianych przy ołtarzu świec i robiły wrażenie, jakby i one poruszały się, wydłużały, to znów skracały, wykrzywiały, jednym słowem żyły własnym życiem. Zasadny pociągnął Feliksa wskazując boczne drzwi.
To, co powiesz, niczego nie zmieni. - Może zmieni pana myślenie. - Prawdę mówiąc. w ogóle o tym nie myślę. może jestem trochę ciekaw – przyznał szczerze. – To wszystko. - Dlatego właśnie powinien pan wiedzieć. Przynajmniej zmieni tyle, że nie będzie pan już ciekaw, bo będzie pan wiedział. Wysunęła rękę z jego dłoni. Ten gest, ton i te słowa wydały mu się podbarwione ironią. - Tak, miałam zamiar zostać prostytutką, gdy tam szłam. Nawet sobie myślałam, że jeśli ktoś taki, jak na przykład pan, będzie się tym gorszył, to trudno. Zarabiać sprzątaniem, jak robiłam w szkole, nie udałoby mi się; studia medyczne są zbyt czasochłonne. Wolę tak zarabiać, niż nie zostać lekarzem, myślałam. Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że mogę nie zostać lekarzem, że tak się może stać. One, te dziewczyny, wyrzuciły mnie ze swego terenu. Zorientowały się bardzo szybko, po co przyszłam. Nie zostałam prostytutką tylko przez przypadek. Zamilkła na chwilę. Gdy znów zaczęła mówić, ton głosu miała łagodniejszy. - Nie wiem, czy zrobiłabym tak jeszcze raz, ale wtedy zrobiłam i to się liczy. To właśnie chciałam panu powiedzieć. Potem spotkałam Poradnego. Ale to też była prostytucja. Płacił mi tyle, że szybko uzbierałam na pokrycie kolejnego semestru. Milczał. Mówi, jak prokurator, pomyślał. Zimno, ostro, bez cienia współczucia, jakby o kimś obcym, nie o osobie. Oryginalny sposób spowiedzi.
Nieznajomy patrzył na niego przenikliwym wzrokiem. - I tak, i nie – odparł – Jestem lekarzem i księdzem, czarownikiem i jasnowidzem. Przepowiadam przyszłość i odczytuję przeszłość. Feliks uśmiechnął się: - Na tym ja się już nie znam – mruknął. - Domyślam się, pan jest profesorem i pracuje na tutejszym Uniwersytecie - odpowiedział człowiek o kulach. - A ja pana mogę wprowadzić w inny świat, gdzie ślepi zaczynają widzieć, a głusi słyszeć. - A jak pan leczy ślepotę? – zainteresował się. - Za tymi skałkami jest jeszcze jedna szopa. W niej urządziliśmy świątynię, na miejscu- dawnych wykopalisk archeologicznych. Podobno znajdowano tu stare skorupy, drogie kamienie. Cudowne, czarne, uzdrawiające minerały. Im właśnie tutejsze źródło zawdzięcza cud uzdrawiania. Niech pan przyjdzie wieczorem. Ta niespodziewana propozycja zaskoczyła Feliksa. Zastanowił się. - Może i przyjdę. A jak jest z tymi ślepymi? Jak ich pan leczy? - Uzdrawiam – poprawił nieznajomy. - Nie leczę, tylko uzdrawiam. To różnica. Jak powiedziałem, w świątyni jest cudowne źródło. Sam je odkryłem i potem jeszcze pogłębiłem. Przyszła kiedyś do mnie ślepa kobieta i błagała o pomoc. Oczy miała tak zaropiałe, że od much nie mogła się opędzić. Prowadził ją wnuczek. Jak pan na pewno zauważył, tu chodzi dużo ślepców prowadzanych przez dzieci. Ślepcy opierają ręce na ich ramionach i tak oboje wędrują kilometrami. Przeważnie do miasta na żebry. Wielu się nie leczy, bo po co? Wtedy nie da się już żebrać. Skoro nie jesteś ślepym albo trędowatym, nikt ci nic nie da.
Feliks usiadł na najbliżej stojącym krześle. Nie, tego się nie spodziewał. Oczy czterech młodych ludzi pracujących przy stole i pięciu stojących obok wpatrzone były teraz w niego. Nikt nie wydawał się zaskoczony tym, co usłyszeli, jedynie on. Wszyscy wyglądali jednak na szczerze zaniepokojonych. Zrozumiał: zaniepokojeni, że teraz i on wie. Oto największa tajemnica plemienna skrywana przed białym człowiekiem: sposób wyznaczania ofiary spośród własnej społeczności została mu ujawniona. Przy pozostałych stołach najwyraźniej zorientowano się, że coś niezwykłego musiało się zdarzyć, bo na sali zaległa cisza. Trwało chwilę zanim Feliks otrząsnął się z pierwszego wrażenia. Wstał, przeszedł przez salę, wziął krzesło, postawił na podium. Już wiedział, co zrobi.

Komentarze