W rankingu ta część raczej nie będzie gdzieś w moim top 3, ale ma dwa naprawdę mocne punkty: opowiadanie The Real Jake i epilog/dodatkowe opowiadanie. Chociaż w kwestii epilogu zrobi on raczej wrażenie na osobach, które bardziej się orientują w historii kanonicznej i zrozumieją wagę tego, co tu się wydarzyło.
The Real Jake to opowiadanie o chłopcu chorującym na nowotwór złośliwy (z tego co zrozumiałam: szyszyniak zarodkowy). Nie ma więc tu jakichś brutalnych zwrotów akcji czy nieustającego napięcia – to teoretycznie po prostu historia o umierającym chłopcu. Ale naprawdę smutna historia. Ma jednak pewne mrugnięcie okiem w stronę fanów siedzących w kanonie, plus są jeszcze co najmniej dwa inne powody, dla których należy mieć to opowiadanie szczególnie na uwadze w kontekście samej tej serii książek.
W kwestii opowiadań Blackbird i Hide-and-Seek jestem zadowolona, ale może nie w pełni usatysfakcjonowana, chociaż uważam, że Hide-and-Seek było zdecydowanie lepsze niż Blackbird. Nie do końca jednak zgadzam się z pewną postawą, która jest nam tam przedstawiona, bo nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że narracja próbuje narzucić nam myślenie, że cała sytuacja i cały konflikt były stricte winą Toby’ego z czym zupełnie się nie zgadzam. Wprawdzie coś takiego nie pojawiło się pierwszy raz w tych książkach, ale tu bardzo rzuciło mi się to w oczy.
Mam też mieszane uczucia co do innej postawy pokazanej w Blackbird, a właściwie trochę sposobu jego przedstawienia. Zgadzam się, że czasem złe rzeczy wychodzą nam na korzyść w przyszłości, jednak tu trochę to wybrzmiewa jak pochwała tego, że spotkało nas coś złego ze strony innego człowieka. Ale jednak doceniam przy tym inną postawę, której wielu agresorów w rzeczywistości nie praktykuje. Sam pomysł na historię i pewne przesłanie bardzo dobry, ale wykonanie tak 50:50.
Gwiazdka więcej za The Real Jake, bo miałam łzy w oczach na koniec.