"Brigitte. Osobisty album Brigitte Bardot" jest rzeczywiście więcej albumem, niż typową biografią. Oczywiście znajdziemy w niej parę istotnych faktów z życia tej aktorki oraz ciekawostek - jak na przykład to, jakie rzeczy lub zjawiska w kulturze zostały nazwane jej nazwiskiem (od perfum, przez instrumenty po nawet inspiracje zespołów w tekstach utworów). Jednakże, jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś o życiu Brigitte, przebiegu jej kariery, bądź o tym jaką osobą jest ikona francuskiego kina, to na pewno nie dowiecie się tego z tej książki. Tutaj mamy mocno okrojone fakty o Bardot ograniczające się do wypowiedzi jej samej (nie rzadko trafnych) oraz wypowiedzi ludzi, z którymi pracowała lub którzy ją znali (jak między innymi: Jean Cocteau, Roger Vadim, Dirk Bogarde, Louis Malle, fotograf Douglas Kirkland, Andy Warhol).
Największym atutem tej książki, jak nie trudno się domyślić są zdjęcia. Te pozowane i nie pozowane. Fotografie z planów zdjęciowych, kadry z filmów, często opatrzone komentarzem dotyczącym jakiegoś faktu z tamtego okresu. Zdjęcia są barwne, wyraźne, dobrej jakości. Dzięki nim możemy podziwiać urodę aktorki i obserwować jak zmieniała się na przestrzeni lat. Chociaż, biorąc pod uwagę ten drugi aspekt - trochę ubolewam, że nie wprowadzono tutaj chronologii. Zdjęcia nie trzymają się czasowych ram, są rozrzucone bez patrzenia, który to dokładnie okres, dlatego często powtarzają się raz fotografie z lat 60-tych, 70-tych, innym razem 50-tych, by zaraz znów powrócić do lat 60-tych. W rezultacie raz widzimy Bardot jako nastolatkę, innym razem jako czterdziesto-kilkuletnią, jeszcze innym razem z czasów jej największej kariery, kiedy miała dwadzieścia, trzydzieści lat i tak w kółko. To wprowadza lekki chaos. Choć jestem w stanie domyślić się dlaczego zdecydowano tak ułożyć te zdjęcia: może będąc w tej formie całość bardziej przypomina faktycznie nieuporządkowany chronologicznie album ze zdjęciami. Z drugiej strony można się trochę poczuć tak, jakby sama Bardot z uśmiechem pokazywała nam jakieś swoje randomowe zdjęcia z tekstem: "Patrz, a tu jestem na jachcie w filmie <<I Bóg stworzył kobietę>>"
Jeśli nie zwracać uwagi na ten chaos w chronologii zdjęć i popatrzeć ogólnie, to jest to niezła książka właśnie do takiego podziwiania aktorki. Zwłaszcza dla fanów którzy przeczytali typową biografię o niej, ale w tamtej zabrakło zdjęć i mają pod tym kątem niedosyt. Dlatego uważam, że można tą książkę spokojnie potraktować jako taką literaturę uzupełniającą do innych biografii - uboższych o fotografie aktorki.