Tym razem babko - Pani Milska, ja tego nie kupuję. Nie podobała mi się ta część.
Po pierwsze, nigdy nie przyklasnę komuś, żadnemu autorowi, który celem uzdatnienia swojej powieści uśmierca w niej zwierzęta. Zwłaszcza pani, pani Hanno, nie musiała tego robić. Cykl o Zawrociu jest naprawdę dobry, sama oceniałam każdą wcześniejszą część cyklu na "rewelacyjna", lub "bardzo dobra". Tak te książki odbierałam i podziwiałam, styl, prosty, lecz nie prostacki. Niewydumane i niewymuszone dialogi i ciekawe postacie.
Tym razem coś między tą częścią a mną nie zaiskrzyło. Nie wiem, czy ja "wyrosłam" z Kowalewskiej, czy zaistniało coś innego. Cała książka jest o perypetiach i dziwnych interakcjach pomiędzy Matyldą, Pawłem i ich "byłymi". I tutaj kolejny zgrzyt, który nastąpił u mnie kiedy o tym czytałam. Matylda i Paweł to jakieś wprost cuda, miód i orzeszki. Wszyscy "byli" Matyldy i wszystkie, dosłownie co do jednej, "byłe" Pawła chcą ich mieć z powrotem.
Obgadują, knują i wymyślają jakieś dziwne historie, byle tylko zakochanych poróżnić. Miałam wrażenie, jakbym znalazła się w jakiejś piaskownicy, pełnej przerośniętych dzieciaków, które kłócą się o wiaderko z łopatką, nie przebierając w środkach.
Sama Matylda i Paweł okłamują się w każdej telefonicznej rozmowie. Niby dla ich wzajemnego dobra. Paweł jest w Stanach, pisze muzykę do jakichś filmów. Ktoś dzwoni do producentów, opowiada jakieś banialuki wyssane z palca, a ci (jak jacyś idioci), zamiast zasięgnąć języka prawdy u źródła, czyli zapytać wprost Pawła, stwarzają mu jakieś dziwne sytuacje, nie pozostawiając zupełnie pola do obrony.
Na to wszystko nakładają się jeszcze sprawy osobiste rozgrywane między rodzinami osobnymi i rodziną wspólną. Wszak Paweł i Matylda, to cioteczne rodzeństwo. A Matylda w tej części to wprost oaza spokoju. Kobieta w ciąży, gdzie hormony, harcują wtedy jak rolkarze w skateparku. A ona, posąg, nic nie jest w stanie jej wyprowadzić z równowagi, ani zimna matka, ani histeryczka Paula, ani nawet dziwny manekin znaleziony na strychu. Oaza spokoju, która wszystkim pomaga niczym Matka Teresa i na nikogo złego słowa nie powie.
Nie, z tą częścią cyklu, zupełnie mi nie po drodze.