Pomysł na fabułę i kreacja świata wymyślonego są mega fantastyczne, co więcej zasługują na naprawdę duże brawo. Co więc jest nie tak? Właściwe wszystko. Autorka tak poplątała wszyściutkie wątki, które pieczołowicie stworzyła, że jeszcze mam problem z dojściem do siebie. Już samo połączenie science-fiction z takim typowym fantasy jest dość specyficzne, ale nie mam nic przeciwko. Tylko, że komicznie czytać o super nowoczesnych kapsułach kosmicznych, a za kilka stron o magicznych eliksirach sporządzonych ze kawałka skalpu jednego z bohaterów.
To połączenie jest niestrawne. I nie mam na myśli, że jest to nie logiczne (każdy autor w swój sposób ową logikę wypracowywuje w swoim dziele), to jest po prostu tak chaotycznie opisane, wplątane ze sobą niespójnie i bez litości. I szczerze mi żal, bo powtarzam- pomysł Autorka miała bardzo dobry. Tylko za wszelką cenę próbowała upchnąć kilka takich idei w jednej książce, co zważywszy na treść, nie mogło się udać.
Daje cztery gwiazdy, bo czytało się to całkiem nieźle, mimo tego nieszczęsnego galimatiasu, ponieważ styl i pióro Świerczek-Gryboś są dobre, lekkie, soczyste. Aczkolwiek uwielbia patos, bo z "Dzieci Burzy" wprost się on wylewa.