Przeczytane
Biblioteka domowa
Dolny Śląsk
przeczytane 2019
Zachwyciła mnie ta pozycja. Niby nie jest to książka do czytania, ale pochłonęłam ją „jak leci” w ciągu dwóch wieczorów.
Wychowałam się na śląskiej porcelanie. Chociaż słowo „wychowanie” jest w tym przypadku ironią, bo zdecydowanie było to „antywychowanie”. Bo śląska porcelana na terenach, na których spędziłam dzieciństwo, była porcelaną „poniemiecką” i jako taka, przez większość mieszkańców, była traktowana z pogardą: z misek i waz jadły psy podwórzowe i kury, malutkie filiżanki często zstępowały brakujące zabawki dziewczynkom bawiącym się w dom. W domach wielu moich koleżanek, których rodziny przybyły na te tereny w pierwszych powojennych latach, ze śląskiej przedwojennej porcelany korzystano na co dzień i w mojej świadomości powstawał znak równości między tą porcelaną, a zaniedbanymi, pękniętymi, obitymi bądź uszczerbionymi talerzami, filiżankami bez uszek, mlecznikami, które w naszych podwórkowych domkach pełniły rolę wazonów na kwiaty… Pamiętam moje zdziwienie, gdy jako dorastająca dziewczyna, w jednym z mieszkań zobaczyłam przecudny serwis herbaciany, który wyprodukowany był w jednej z przedwojennych wałbrzyskich fabryk porcelany. I chyba od tamtej pory, szczególną uwagą darzę śląską porcelanę: zachwycam się formami, dekoracją i - szacunkiem, z jakim ogromna rzesza ludzi musiała się odnosić do tych pięknych, choć przecież „poniemieckich” wytworów, gdyż tak dużo artykułów, a nawet całych serwisów przetrwało w zachwycającym stanie lata systemowej pogardy do „poni...