Lubię książki Renaty Kosin a jej ostatni cykl "Jemiołki", po prostu skradł moje serce. Może dlatego, że specyficzny, małomiasteczkowy klimat jaki panuje w Jemiołkach znam niemal od podszewki..., bo również mieszkam w takiej małej społeczności. Tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a jak nie wiedzą, to sami sobie dopowiedzą...
Seria "Jemiołki" jest bardzo przyjemna i klimatyczna, czyta się ją lekko i szybko.
Wieś od wieków podzielona jest na część szlachecką i włościańską a jakby tego było mało, to jeszcze nawet kościół jest podzielony i są dwa obrazy Madonny, niby takie same, ale do jednej modli się społeczność szlachecka a do drugiej włościańska, nie ma chyba drugiego tak podzielonego kościoła...
Nie ma chyba jednak takiej wsi, w której nie byłoby kłótni międzysąsiedzkich i zadawnionych przed laty konfliktów rodzinnych, w których już nawet nie wiadomo o co chodzi. Zawsze jest o czym pogadać przed sklepem lub kościołem, a i ksiądz pewnie też ma jakieś sekrety. Każdy ogląda się za siebie i zastanawia co powiedzą sąsiedzi. Trzeba się mieć na baczności, żeby tylko nie obgadali. I nie ma znaczenia, że w większości są to plotki, zawsze coś się tam przyklei...
W takich małych środowiskach miło się jednak mieszka, a jeżeli komuś za mało atrakcji, to zawsze może wyjechać do miasta.