Wysoki, wytworny pan otworzył drzwi do własnego mieszkania i zatrzymał się w progu zdziwiony, oburzony i rozśmieszony równocześnie.
Nie, z tymi dziećmi to naprawdę wytrzymać trudno! Paulina, zdaje się, znowu gdzieś wyszła, a miła czwórka zamieniła pokój w obóz indyjski, czy cygański. Kapy wiszą porozwieszane na stołkach, miednica, ustawiona na środku pokoju, obstawiona wazonikowymi kwiatami, imituje jezioro; nad jej brzegiem najstarszy Maniuś, owinięty malowniczo w aksamitną serwetkę, z drążkiem od firanek w ręce, stoi na czatach, poza nim namiot — tworzą go prześcieradła, rozpięte na przewróconych stołkach.
[fragment powieści]