No cóż. Klasyka, którą trzeba znać, nawet jeżeli jej się nie przerabiało w szkole. Film to zdecydowanie za mało (poza tym filmowy Parys, fu....), mimo kasy stojącej za Petersenem.
W tym wydaniu największym problemem dla Czytelnika stać się może archaizm przekładu pijara Franciszka Dmochowskiego. To w końcu przełom osiemnastego i dziewiętnastego wieku. U mnie oswojenie nastąpiło po kilkudziesięciu stronach, może też dlatego, że wtedy właśnie akcja raźniej ruszyła. Pierwszy raz spotkałem się z książką, w której jest ponad półtora tysiąca przypisów. Niekiedy niepotrzebnych, w każdej księdze powtarza się na przykłada wyjaśnienie, co to paiż czy jak inaczej nazywamy Apollona.
Niemniej "Iliada" to arcydzieło. Motywy ludzkie przy sile bogów i ich możliwości, chęci do matactw, kręcenia, zmian sojuszy i odwracania się od wielbiących - nic doprawdy nie znaczą. Zarówno Trojanie jak i Grecy to przysłowiowe ziarnka piasku. A wszystko przez Afrodytę i jej chęć wygrania konkursu ;). Czyli wszystko przez kobitę :D