Konstancin Yale jest kontynuacją poprzedniego zbioru Kieniewicza - Konstancin Jazz: L jak Lucille z 2005 r. Ten sam format, ta sama liczba stron. Poetyka również bez zmian. Białe zdania z zachowaniem interpunkcji. Z formalnego punktu widzenia na tom składają się facecje, fiszki, ceduły i najdusy oraz jeden limeryk. Toposy są te same co w KJ - wakacje, administracja, pop historia, białe leje i jerychońskie dziury. Zachowano też układ chronologiczno-rzeczowy. Części "Aresztowania w banku LTCB" i "Leyland Yardley Eckersley" reprezentują główny nurt, z tą różnicą, że do LYE trafiły utwory nowsze, a do LTCB wcześniejsze. "Księga dżingli" jest brudną bombą, przy czym część materiału stanowi fiszki przyszłości. Z kolei w rozdziale "Linearne C-side" znalazły się wiersze przystępne, pisane frontem do Czytelnika. Reszta KY nie poddaje się łatwo głośnemu czytaniu. Konstancin Ildefons Gałczyński nie jest patronem tej twórczości.