Tutaj było o wiele lepiej. Dialogi były spójne i można było więcej z tej książki wynieść. W poprzednim tomie mieliśmy białe kartki w tym już mamy żółte. I dzięki wydawnictwu, ponieważ białe strony w książkach (od teraz wiem) są totalną porażką i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Naszego Adama nasza główna bohatera zaczęła (w końcu) poniżać i postawiać na swoim. Przez to pokazała, że Morfeusz nie powinien być takim zadufanym w sobie dupkiem a powinien bardziej się przyłożyć do życia miłosnego jeśli się kogoś kocha. W tej części również było go mniej. Więcej działo się od strony Cassandry. O wiele więcej ona tutaj działała i pokazywała. Niestety nawet jeśli ten tom był lepszy, to jedna rzecz zniszczyła to najbardziej. W tej części była straszna brutalność i wykorzystywanie kobiety. Traktowało się ją jako rzecz i nie potrafiłam sobie uzmysłowić jak można tak kogoś traktować. Pamiętajcie również, że to jest tylko moje odczucie i macie prawo się z nim nie zgadzać!