Absolutnie klasyczny i absolutnie zachwycający angielski kryminał w starym stylu.
W uroczej angielskiej wiosce (kojarzy mi się ona z ujęciami w programie Escape to the Coutry), w której wszyscy mieszkańcy doskonale się znają i są zaprzyjaźnieni, dochodzi do brutalnego morderstwa. Na zaproszenie jednego z mieszkańców pojawia się tam Mordecai Tremaine - emerytowany właściciel trafiki, pasjonujący się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych i mający na tym polu już jakieś osiągnięcia.
Modrecai podejmuje się "śledztwa" i stara rozwikłać zagadkę, ale w wiosce padają kolejne trupy, co wywołuje coraz większą psychozę strachu.
Nie będę tu pisać o treści, choć jest tego warta, ale skupię się na własnych wrażeniach - autor stworzył nieprawdopodobnie sielski obrazek wioski, w której część osób mieszka na stałe, niektórzy dojeżdżają na weekendy, pracując w mieście. Jest to miejsce tak urocze, że nasuwa skojarzenia z pięknym kwiatem - ale jest to kwiat, w którym ukrył się robak. Stopniowo poznajemy mieszkańców, dowiadujemy się o nich najpierw tego, o czym chcą mówić, a potem tego, że mają coś do ukrycia. Zagęszcza się atmosfera, dotychczasowi przyjaciele patrzą na siebie podejrzliwie, a kolejna śmierć zaskakuje nawet detektywa, tym niemniej - rozwiązanie zagadki, klasyczne, w stylu Agathy Christie, jest ucztą dla czytelnika.
Osobiście jestem zachwycona i mam nadzieję, że wydawca nie poprzestanie na dwóch tomach cyklu.