Kurczę, co to było?! Miałam ochotę przeczytać w czasie wakacji przyjemny romans, a dostałam jakiegoś mutanta, który jest krzyżówką parodii kryminału i niedopracowanego romansu.
Bohaterowie płascy, nudni, przewidywalni, schematyczni, czasem prostaccy.
Dialogi i scenariusz chyba żywcem wyciągnięte z programów typu W-11 albo Trudne sprawy.
Poziom realizmu – poziom czego??!!
Prawie wszyscy bohaterowie tego dzieła mają za sobą jakąś trudną i skrywaną przed całym światem przeszłość. Prawie wszyscy mają tam niesamowite znajomości – znają bardzo ważnych polityków, mają znajomych w CIA, w Pentagonie i oczywiście niektórzy służyli w wojsku. Chyba nie muszę dodawać, że w jednostkach specjalnych (inne zdaje się tam nie istnieją – przynajmniej takie odnosi się wrażenie czytając książki i oglądając filmy).
Na dodatek styl i język…. Żenada!! Niektóre zdania czytałam po kilka razy, bo nie rozumiałam o co chodzi. Zaczęłam podejrzewać, że z moim e-bookiem jest coś nie tak, bo momentami wydawało mi się, że w zdaniach czegoś brakuje albo, że usunięto dłuższe fragmenty.
Czytając książkę zwykle spodziewam się, że akcja prowadzi do jakiegoś sensownego zakończenia i da odpowiedzi na wiele pytań, nawet jeśli jest to część serii i trzeba czytać dalej, żeby wszystko się wyjaśniło. Tutaj wszystko kończy się jakby w połowie książki, pewne wątki są rozgrzebane i nie wiadomo czemu miały służyć… Dno i dwa metry mułu. Szkoda czasu!