Już od jakiegoś czasu chciałam sięgnąć po książkę Pani Krystyny Mirek i traf chciał, że wpadła w moje ręce debiutancka powieść autorki - "Prom do Kopenhagi". Bardzo się cieszę, że lektura okazała się niepospolita, a dzięki temu bardziej interesująca.
Rzecz dzieje się w małej górskiej miejscowości i dotyczy dwóch rodzin, gdzieś w tle kryje się mezalians oraz miłość dwojga głównych bohaterów. Weronika Kościelniak jest tą bogatszą i piękną, choć o przeszłości jej rodziny krążą po okolicy różne niechlubne pogłoski. Dziewczynę wychowuje ojciec traktując córkę chłodno i z dystansem, przez co Weronika czuje się samotna i opuszczona, nie ma przyjaciół, ani bliskich. Konrad Jastrzębski pochodzi z biednej, wielodzietnej rodziny, o którą przez całe życie musi się troszczyć w zastępstwie ojca alkoholika. Pomaga matce w utrzymaniu i wychowaniu rodzeństwa. Ich gospodarstwo graniczy z ziemią Kościelniaków i od wczesnego dzieciństwa chłopak wychowuje się właściwie razem z Weroniką. Ich dziecięce przyzwyczajenie przeradza się w młodzieńczą miłość, ale na drodze do szczęścia pojawiają się przeszkody... Konrad - syn pijaka nie jest wystarczająco dobrym kandydatem dla najładniejszej dziewczyny w okolicy. Chłopak wyjeżdża do pracy za granicę, a Weronika zostaje we wsi, choć już nie zupełnie sama - zaprzyjaźniona z Kasią, również miejscową dziewczyną.
Co stanie się z ich młodzieńczą miłością?
Z jednej strony wydawałoby się, że autorka nie wniosła nic nowego, ale rozbudowując wątki poboczne dotyczące przeszłości rodziny Kościelniaków oraz te, wprowadzające drugoplanowych bohaterów sprawiło, że powieść staje się ciekawsza. Lekki styl i barwny, wyrazisty, ale delikatny język pozwolił na oddanie klimatu niewielkiej podgórskiej miejscowości ze wszystkimi jej ploteczkami i sekretami. Przewidywalne zakończenie odjęło nieco uroku tej ciepłej i subtelnej opowieści, ale warto po nią sięgnąć pewnego wieczoru.
Z bohaterami tej powieści spotkać się możemy w kolejnej książce autorki pt."Polowanie na motyle" i myślę, że sama również sięgnę po nią pewnego dnia...