Przeczytanie tej biografii zajęło mi długo - ponad tydzień. Niby książka nie tak długa, a jednak obszerna.
W porównaniu z biografią Tuwima, nie ma w niej psychologii, za to mamy pokaźny zasób ploteczek o Skamandrytach i otoczeniu Słonimskiego, np. Wieniawie. Widać, że biografię pisała kobieta, chce się rzec... Bo w biografii Tuwima nie zamieszczono różnych takich 'smaczków', choć dotyczyły one wspólnych znajomych...
Z pozytywów książki, jest to rzetelna biografia ważnej postaci w Dwudziestoleciu. Jest to też ciekawy 'kawałek historii Polski' na przykładzie losów kilku osób. Mamy oczywiście wątek antysemicki i endecki, ale i wspomnianą Berezę Kartuską. Potem oczywiście emigrację i powrót do realnego socjalizmu. No i pojawiają się postacie ważne z przełomu systemów: Michnik i Kuroń, ale i pani Alina Kowalczykowa, ważna dla każdego szanującego się polonisty.
Mamy też wspomniany Hrubieszów, bo dzieje rodziny Słonimskich są z tym miasteczkiem powiązani. Ciekawa sprawa, opisana na początku książki.
Rzecz warta przeczytania, choć nie oceniłam jej na więcej niż 5 gwiazdek, bo nie jest to jakaś porywająca opowieść. Ale przyzwoita biografia.
Na koniec chciałam podzielić się taką refleksją, że absurdalne i smutne jest to, że mieliśmy w Polsce takie czasy, takie środowiska, że ludzie kochający swój kraj, pragnący w nim żyć i 'owocować' (jak pisała Szymborska) musieli udowadniać swoją polskość, tylko dlatego, ze czyjś przodek był tym czy owym. Smutne i ostrzegające.