Wyobraźcie sobie siedem staruszek które pewnego dnia postanawiają zwiać z kosmicznego kurortu spokojnej starości. Powód - nuda - a panie potrzebowały dużej dawki adrenaliny. Dodam tylko że z owego kurortu nie dało się wyjechać legalnie, kto raz podpisał umowę ten przepadł. Panie szybko zrealizowały swój zamiar, a miały przy tym ogromne szczęście, i pomiędzy sprzeczkami, podjadaniem i popijaniem z piersiówki, porwały statek. Statek niewiele starszy od energicznych babć, liczył około 150 lat i był jednostką medyczną. Był to zbawienny fakt (kolejny szczęśliwy traf) zapewniający staruszkom fachową opiekę. Tak zaczyna się przygoda siedmiu seniorek i komputera pokładowego, który pod wpływem pań zmienia się i przejmuje część ich irytujących cech.
Powieść z przymrużeniem oka,
pełna środków uspokajających, kremów przeciwzmarszczkowych i zwariowanych pomysłów.
Chociaż pod tą pozorną beztroską ta podróż ukazuje nam się jako pielgrzymka. Panie odwiedzają swoje rodzinne planety w celu domknięcia swoich spraw wiążących je z rodzinami. Coś co zaczęło się pomysłem rzuconym z nudów, przerodziło się w misję i połączyło starsze panie przyjaźnią.