Zrobiłem błąd. Tak - Przyznaję się szczerze.
Jako maniak książek i kina o Australii i także tych australijskich Autorów i Twórców (patrz półka: "Australia i Okolice" i Aussie-Temat w grupach dyskusyjnych) w tym przypadku zrobiłem błąd.
Otóż najpierw obejrzałem film na popularnej platformie, gdzie z napisów dowiedziałem się, że to na podstawie pani Harper jest .
No a jak Australia i książka to wiadomo - musiałem sięgnąć.
I śliwka, bo czytawszy sobie e-wersję miałem już przed oczami kadry filmowe.
Dla mnie może to i dobre było... bo NIE PRZEPADAM, delikatnie mówiąc za kryminałami, a tu wizualizację miałem z marszu załatwioną.
Ale dla odbioru samej książki nie było to dobre, bo film, z jego świetnymi plenerami przykrył mi wyobraźnię.
Sama fabuła/historia "Suszy" ?
Prościutka - no dobra - może i wydać się ciekawa, ale przyznam się szczerze, że osobiście bardziej szukałem na kartach książki ciekawszych szczegółów w opisach przyrody, interioru, oddania tej tytułowej suchości.
Bo cała reszta szybko okazała się wiadoma.
Ale żeby już się tak nie pastwić, to pomyślałem sobie, że tak naprawdę AUSTRALIA, a może raczej slangowo powinienem napisać "STRAYA" ma zawsze to COŚ w sobie.
Czy to jest jej kino, czy to są jej książki, czy przyroda, czy zwierzaki.
Wszystko jest tam inne.
I to nie chodzi o to, że pole golfowe mają tam długości 1365 km (Nullabor Links), że taki Dziobak np. jest w sumie kaczko-wydro-bobrem, a Koalek nie jest misiem, a torbaczem, i że Oni tam robią takie wina, że Francja to może tylko udać się na herbatę do Wielkiej Brytanii...
Wszystko tam jest przesycone innym powietrzem, innymi mikrobami.
I nawet taki prosty kryminał - ja Aussie-Wariat - przeczytałem na przyjemnym luzie.
Mimo iż raczej staram się unikać gatunku - szczególnie osadzonego w realiach współczesnych.
Jednak choćby z powodu powyższego "ogólnego, australijskiego cosia" - sięgnąć można jak najbardziej.