Cóż mogę napisać o fabule aby nie zdradzić zbyt wiele a zachęcić Was do lektury? To trudne, bo ciężko ująć w słowa magię jaka zadziała się między mną a tą książką.
Bohaterem jest Jack. Mogłam go poznać gdy miał 8 lat. To spotkanie miało miejsce w trudnym momencie, bo w czasie pobytu tego chłopca na cmentarzu, na grobie własnych rodziców. Stałam się świadkiem jego zafascynowania spotkaną tam Stellą, tajemniczą ośmiolatką. Ta znajomość położyła się na całym jego życiu, więcej... zdominowała je.
Na okładce napisano, że jest to mroczne połączenie kryminału i fantastyki, ale w moim odczuciu kompletnie nie oddaje to bogactwa tej powieści. Znalazłam tu elementy grozy i thrillera, jak również romansu. Jednak nad wszystkim góruje genialny klimat jaki stworzył autor. Całość lekko mglista, niejasna, pełna zakamarków i tajemnic. Często jest duszno i ciężko, nie raz serce bije mocno by chwilę później bić spokojnym rytmem.
To była dla mnie niezwykła powieść, między stronami, delikatnie wtopiony w słowa był dla mnie odczuwalny klimat powieści Zafona. Ta niespieszność zdarzeń, ta wyjątkowa aura, ta ogromna ilość emocji i umiejętna gra na nich. No bajka...
Ja wiem, że po rewelacyjnej trylogii
#4mk czytelnik ma chęć na więcej tego co otrzymał. Jednak podejdźcie do tej książki bez oczekiwań, tak jakbyście czytali debiut i dajcie się ponieść tej historii, pozwólcie sobie doświadczyć tych emocji co ja.
Dla mnie po prostu rewelacja!!!