"Nie ma to jak racjonalny naukowiec, który wpadnie w sidła miłości! Nikt go nie pokona w konkurencji szaleństwa".
"Żony i córki" to ostatnia, niedokończona powieść Elizabeth Gaskell, śmierć autorki przerwała prace nad tą książką przed samym zakończeniem, którego na szczęście możemy się z dużym prawdopodobieństwem domyślić. Historię w niej opowiedzianą odbieram jako najbardziej rozbudowaną, oraz najbardziej romantyczną w dorobku pani Gaskell. Sercem całej tej opowieści jest życie Molly Gibson, bardzo delikatnej i skromnej dziewczyny, wychowującej się bez matki. Przełomem w tej historii będzie moment, w którym jej ojciec postanowi ponownie ożenić się, a wtedy w spokojne życie doktora i jego córki wtargnie pani Clare i jej córka z pierwszego małżeństwa, Cynthia.
Nowa pani Gibson prawdopodobnie nie była w zamyśle autorki osobą, którą mamy polubić. Jeżeli tak było, to udało się pani Gaskell wykreować tę postać idealnie. Szczęście pani Gibson, że pasierbica była osobą o gołębim sercu, gdyby to mnie trafiłaby się taka macocha, przypaliłabym jej ulubione koronki w kominku. Przez ponad osiemset stron zdążyłam się zżyć z Molly. Współczułam jej zbyt ufnego charakteru i tej bezwarunkowej chęci niesienia pomocy innym, nawet kosztem swoich interesów. Tacy ludzie są często wykorzystywani przez bardziej przebiegłe jednostki. Jak jednak potoczyły się losy doktorskiej córki? Tego mi zdradzić nie wolno, bo zepsuję Wam przyjemność z czytania.
Powieść "Żony i córki" idealnie nadaje się do umieszczenia w serii Angielski ogród, wspaniale oddaje realia XIX-wiecznej angielskiej społeczności.