Kelly Creagh to przesympatyczna, młoda, amerykańska autorka, pasjonatka twórczości Edgara Allana Poego, dobrej kawy, a także starożytnej sztuki tańca brzucha. Kelly to nie tylko pisarka, ale również instruktorka sztuki tańca brzucha. Jej debiut literacki - "Nevermore" spotkał się z zaskakującym entuzjazmem czytelników. Autorka mieszka wraz ze swą szaloną terierką w Louisville w Kentucky, gdzie pracuje nad kontynuacją historii Isobel i Varena - "Enshadowed".
Można by powiedzieć, że Isobel ma wszystko - przyjaciół, przystojnego chłopaka, popularność, a także pasje, której poświęca cały swój wolny czas - czirlidering. Jej życie pozbawione jest większych trosk czy zmartwień. Mając szesnaście lat, może liczyć na wsparcie ze strony swoich bliskich, wkrótce dostanie wymarzony samochód, z grubsza wie już również jak będzie wyglądać jej przyszłość.
W przeciwieństwie do Isobel, Varen nie wydaje sie być urodzony pod szczęśliwą gwaizdą. Ubierający się na czarno, skrywający twarz pod kurtyną ciemnych włosów i obracający się w towarzystwie podobnych sobie osób chłopak budzi wśród swoich rówieśników uczucie antypatii. Dodatkowo jego tajemniczość i małomówność sprawiły, że przylgnęło do niego określenie dziwaka. Kiedy więc Izzy dowiaduje się, że wraz z nim ma wykonać projekt na lekcję z literatury, z trudem chamuje złość i niechęć. Czas sprawia jednak, że Isobel zaczyna inaczej postrzegać całą sytuację. Ze zdumieniem odkrywa, że coraz więcej zaczyna ją łączyć z Varenem. Znikają wszelkie nieporozumienia i bariery, a zaczyna uczucie.
Wraz ze zdjęciem masek, pojawiają sie jednak piętrzące się przeciwności. Okazuje się, że nie tylko ludzie są przeciwni rodzącemu sie między ową dwójką uczuciu. Ich umysły rodzą najstraszniejsze koszmary, niszcząc wszystko co udało im się do tej pory zbudować. Isobel ma tylko jedną szansę na to by uratować Varena przed cieniami, które zbudził do życia i przed nim samym.
„Nie ma nic z wyjątkiem cierpienia i żalu, gdy myślimy o rzeczach i ludziach,których nie możemy mieć, o możliwościach, których nigdy nie zyskamy”
"Nevermore" zyskał popularność wśród polskich czytelników jeszcze zanim doszło do jego oficjalnej premiery. Blogerzy prześcigali się w pisaniu pochlebnych słów, wychwalając kunszt pisarski amerykańskiej autorki i sam pomysł na fabułę. Coraz częściej zachwycano się również postacią Varena i twórczością pana Edgara Allana Poego. Osobiście podchodziłam nieco sceptycznie do owej pozycji. Połączenie czirliderki z wysłannikiem czystego zła wydawało mi się bowiem absurdalne. Tyle, że zachwyty nie odeszły śmiercią naturalną wraz z pojawieniem się powieści w księgarniach. Wręcz przeciwnie, zaczęły mnie prześladować z każdej możliwej strony. Sięgnęłam po "Nevermore" z przekory, żeby udowodnić sobie i wszystkim, że nie ma się czym zachwycać i że wszystkie te pochlebne opinie były niedopowiedzeniem. A potem zostałam zauroczona.
Mówiąc o snach, najczęściej mamy na myśli te przywoływane przez nasz umysł obrazy odzwierciedlające nasze marzenia. W snach wszystko jest możliwe. Jesteśmy panem własnego losu, a co za tym idzie, możemy urzeczywistnić wszystkie nasze najskrytsze pragnienia. Wystarczy tylko zamknąć oczy i po chwili upragniona rzecz znajduje się na wyciągnięcie naszej ręki. Spełnienie snów wydaje się być bajką, czyż nie? Kelly Creagh zaprzecza naszym wyobrażeniom. Tworzy świat, w którym wszystko jest możliwe, w którym owa bajka staje się prawdą i który z zadziwiającą mocą i pewnością w głosie nazywamy koszmarem. To przerażający świat, który jednak wzbudza nasze zainteresowanie i fascynację. Który poznajemy z wypiekami na twarzy błagając o to by znaleźć sie w jego wnętrzu i który staje się przyzczyną dla którego doceniamy naszą szarą, przewidywalną codzienność.
Atmosfera panująca na kartach powieści jest zachwycająca. Kelly Creagh z zadziwiającą lekkością łączy elementy horroru, romansu i powieści paranormalnej, doprawionej dodatkowo szczyptą humoru. Ta idealna w swej różnorodności mieszanka sprawia, że opanowuje nas istna huśtawka emocji. Przy lekturze "Nevermore" śmiejemy się i płaczemy na zmianę, czasem niemal równocześnie. Sporą zasługę w budowie odpowiedniej atmosfery odgrywają wplecione w fabułę fragmenty twórczości Edgara Allana Poego. Jego utwory wzbudzają niepokój, grozę, równocześnie jednak intrygują. I choć fanatyczką owego pana raczej nie zostanę, same fragmenty sprawiły, że zyskałam do niego szacunek.
Styl autorki, jej nieco poetycki podźwięk, a także wbijająca w fotel fabuła sprawiają, że powieść pochłania się za jednym razem - od początku do samiutkiego końca. Autorka umiejętnie połączyła ze sobą różnorodne wątki, mimo iż zdecydowanie na pierwszy plan została wypchnięta miłość Isobel i Varena. Tyle, że owe uczucie różni się od innych rodzących się na kartach powieści młodzieżowych związków. Bo nic nie dzieje się zbyt szybko, wręcz przeciwnie -rozwija się powoli, bez nagłych porywów, niemal do końca skrywając się za iluzją przyjaźni.
„Moja piękna, moja Isobel. Moja miłości. Prosiłaś, bym czekał. Więc czekam. Bo wiem, że to wszystko jest tylko snem. A kiedy ze snu się zbudzimy, znowu Cię zobaczę.”
Myślałam, że najsłabszą stroną powieści staną się bohaterowie. Sami rozumiecie - popularna czirliderka i małomówny got. Gdzie miejsce na zaskoczenie? Pomysł na którym została oparta kreacja bohaterów jest tak schematyczny, że niemal kłuje w oczy. Co więcej, pozostaje takim do samiutkiego końca. Bo oczywiście mniej więcej w połowie okazuje się, że tak naprawdę są to tylko papierowe maski skrywające ich prawdziwe oblicze. Bo wbrew różnicom, są dwoma połówkami jednego jabłka. Bohaterowie są chyba jedynymi, stałymi punktami, które nie zaskakują i przez to zachwycają. Bo nikt nie spodziewał się tak schematycznego rozwiązania, które, wbrew pozorom, okazuje się być nadzwyczaj trafionym pomysłem.
Oprawa graficzna zachwyca swoją prostotą. Lubię proste, minimalne rozwiązania. Polska okładka "Nevermore" potwierdza fakt, że nie potrzeba zbędnych zdobień by zachwycić oko. Po raz pierwszy od dawna, w moim mniemaniu oryginał wypada blado przy swoim odpowiedniku.
Chciałam być oryginalna, podzieliłam zdanie większości. Chciałam udowodnić wszystkim, że się mylili, okazało się, że z góry byłam skazana na porażkę. Chciałam pozostać odporna na wpływ Varena, a tymczasem z utęsknieniem wyczekuję chwili by ponownie zetknąć się z jego postacią. Ale nie żałuję. I chyba to jest najlepsza rekomendacja do tego, że po "Nevermore", nie tylko warto, ale także trzeba sięgnąć.