Bethany jest "niemowlakiem" wśród aniołów, pełniącym w niebie funkcję pocieszycieli dusz małych dzieci. Zesłanie do sennego miasteczka Venus Cove, jest jej pierwszą podróżą na ziemię, w której towarzyszą jej wojownik Gabriel i uzdrowicielka Ivy. Bethany, w porównaniu do swych towarzyszy, najbardziej przypomina człowieka. Jest podatna na zimno, zranienia i wszelakiego rodzaju uczucia. Nic więc dziwnego, że wbrew przestrogom by nie przywiązywać się do pojedynczych osób, Bethany znajduje w Venus Cove przyjaciół. Nie to jednak stanowi największe zagrożenie dla powodzenia misji, ale fakt, że serce Beth zaczyna bić mocniej na widok Xaviera - przystojnego przewodniczącego, który, mimo młodego wieku, ciągnie za sobą bagaż ciężkich doświadczeń.
Wbrew wszelkim przeciwnościom, uczucie Bethany i Xaviera rozkwita. Oboje zdają sobie jednak sprawę, że ich szczęście nie będzie trwało wiecznie i wkrótce przyjdzie im zapłacić za każdą wspólnie spędzoną chwilę. Zaślepieni miłością nie dostrzegają jednak innych zagrożeń. Czy ta, która miała uratować innych, zdoła uratować siebie?
„Niektórzy mówią, że i tak nie mamy wpływu na to w kim się zakochujemy - to miłość wybiera nas. Zdarza się i tak, że oddajemy serce komuś, kto jest zupełnym zaprzeczeniem tego, czego - jak nam się wydawało - szukaliśmy w drugim człowieku.”
Alexandra Adornetto przedstawia nam historię miłości dwójki bohaterów, których dzieli absolutnie wszystko, a łączy jedynie rodzące się na kartach książki uczucie. Bethany z początku książki przypomina mi momentami małe dziecko. Jej zachwyt, nieporadność i dezorientacja w najprostszych nawet sytuacjach, spowodowały, że mimowolnie zapałałam do niej sympatią. Owszem, jej postać zostało nieco idealizowana, ale w zaistniałych okoliczności jest to raczej normalny zabieg. Czy anioł o ludzkich wadach w naszym odczuciu byłby bohaterem autentycznym? Szczerze wątpię.
Z kolei Xavier jest postacią bardziej tajemniczą. Jego sylwetkę poznajemy wraz z każdym kolejnym rozdziałem, a kiedy poszczególne puzzle jego złożonej osobowości wreszcie układają się w logiczną całość, doprawdy trudno powstrzymać nić sympatii ku jego osobie. Jedyną postacią, która nie szczególnie zdobyła moje uznanie, była Molly. Przyjaciółka głównej bohaterki według mojego odczucia, została wykreowana na stereotypie typowej amerykańskiej nastolatki, których rozmowy kręcą się na zmianę wokół ciuchów i chłopców. W porównaniu do pozostałych postaci, które znacznie różnią się od tych, które znamy już z powieści innych autorów, wypada zdecydowanie blado.
Fabuła powieści rozgrywa się głównie wokół dwóch wątków, przy czym można wyznaczyć granice, gdzie kończy się pierwszy, a zaczyna drugi. Wynika z tego, że "Blask" można by z łatwością podzielić na dwie osobne książki, przy czym ten zabieg nie wyszedłby raczej na dobre ogólnej ocenie.
W niektórych momentach można dostrzec pewne niedociągnięcia. Wystarczy choćby wziąć pod uwagę reakcję Xaviera na fakt, że Beth jest aniołem, która, spójrzmy prawdzie w oczy, wygląda trochę nierealistycznie, wręcz sztucznie. Wszystko jest jednak ubrana w tak piękne słowa, że naprawdę przestaje mieć to jakiekolwiek znaczenie.
Byłam zachwycona lekturą "Blasku", tym bardziej, kiedy dowiedziałam się jak młoda jest jego autorka. Jest to idealna pozycja, szczególnie dla osób, które fascynuje tematyka aniołów. Z przyjemnością sięgnę również po kolejną część trylogii pióra Alexandry Adornetto.