Na to pytanie, między innymi, próbuje odpowiedzieć psycholog i terapeuta, czyli, jak pewnie się domyślasz, autor książki. Niestety. W odpowiedzi na to pytanie nie brak uproszczeń, schematycznych generalizacji i tendencyjności charakterystyki pewnego modelowego ujęcia „psychopaty”. I tu od razu podkreślę, jest to główny minus tej publikacji z mojego punktu widzenia.
Zdaję sobie sprawę, że miał być to raczej poradnik, nie rzecz sensu stricto naukowa, aczkolwiek są pewne ramy i granice, których nie powinno się w takich lekturach przekraczać. Zbytnie naciąganie tematu jest jak najbardziej atrakcyjne (i dobre dla marketingu), ale również niebezpieczne ze względu na to, że wielu ludzi, o rozmaitych wrażliwościach i stopniu umiejętności krytycznego myślenia, może sięgnąć po tę książkę – i tym samym niejedno może sobie z niej wyciągnąć mylnego.
Kim jest typowy psychopata i co go cechuje? – to właśnie główne elementy składowe niniejszej publikacji. Przechodząc od ogółu do szczegółu, czyli zaczynając od przytoczenia pewnych ogólnikowych informacji o tym, jaki może być psychopata oraz czym jest psychopatia jako cecha osobowości/temperamentu (to też nie zostało uściślone), przechodząc do opowiadania o konkretnych wyróżnikach takich osób, a kończąc na poradach od psychologa-praktyka dla osób, które najprawdopodobniej mogą mieć w otoczeniu bliższym bądź dalszym taką osobę (są to głównie rady jak wyjść z takie relacji).
Znajdziemy tu m.in.:
- opowiastki (nierzadko przegadane) różnych ludzkich historii dotyczących przemocy, aktów agresji czy też manipulacji;
- definicje psychopaty i psychopatii (rozmaite), pokazujące zarazem jak pogląd na tę grupę osób uległ stopniowej zmianie;
- informacje odnoszące się do osobowości dyssocjalnej;
- kryteria paru zaburzeń osobowości;
- typologię Eysencka (łatwo wytłumaczoną, w wersji minimalnej i nadmiernie uproszczonej);
- informacje o ciemnej triadzie osobowości i podobnych teoriach (także w wersji mini)…
W sporej części podawana na tacy wiedza jest wyłożona tak, by każdy czytelnik mógł wszystko zrozumieć. Książka jest na pewno skierowana do masowego odbiorcy, który niekoniecznie posiada zaplecze psychologiczne. Opisy zostały jednak potraktowane dość po macoszemu – brak im wystarczającej głębi i słów podsumowania. I co ciekawe, momentami nie czuć generalizacji pojęć, a za jakiś fragment znów one się pojawiają. Lektura tworzy miejscami pewien dysonans, wdrażając czytelnika w trudne pojęcia i konstrukty wybranych teorii osobowości, a zaraz wszystko spłycając i zmieniając formułę na bardziej przystępną.
Dodam, że w moim przypadku do książki od wydawnictwa został dorzucony także list z testem na psychopatię. Niestety, niestandaryzowany (czego bym też nie oczekiwała, ale tym samym wolałabym, żeby nie był nikomu dalej podawany). W tym wątpliwym dodatku, mającym uzupełnić lekturę i dać czytelnikowi trochę więcej „zabawy”, znajdziemy jednak stwierdzenia nie do końca sprawdzające psychopatię. Przykład pytania: „Czy odczuwasz ciągłą potrzebę stymulacji?”. Ktoś może odpowiedzieć, że tak, jestem osobą aktywną. Lecz jeśli tak twierdząco odpowie, zbliża się punktowo do wyższego stopnia psychopatii. Czy to właściwe? Nie powiedziałabym. Takie pytanie może też się odnosić do temperamentalnie uwarunkowanego stopnia procesu pobudzenia. Wiele takich niuansów po prostu przekreśliło w moich oczach lekturę jeszcze bardziej.
Uważam, że osoby wdrożone w teorie osobowości czy tytułowe zjawisko zanudzą się i niczego nowego się nie dowiedzą. To także ten typ poradnika o popularyzatorskim zacięciu, który posiada pewien nieustrukturyzowany chaos, mimo uporządkowanej struktury. Łączy w sobie wątki bardzo uproszczone z sugestiami typu: „jeśli widzisz, że X robi to i to, to uciekaj!” (serio). Ponadto niektóre zestawienia słów są bardzo dwuznaczne lub niewłaściwe w danym kontekście (i nie wiem czyja to wina, autora czy tłumacza), np. takie zestawienie, jak: „W okresie dzieciństwa i dojrzewania pacjentka była niepewna siebie i introwertyczna. Wykształcenie, praca i rodzina pomogły jej poradzić sobie z tym bagażem” (s. 72) – ale czy naprawdę np. introwersja to „bagaż”, który trzeba przenieść? Pokonać? W tym momencie niewdrożony w psychologię czytelnik może nawet na poziomie nieświadomym połączyć to sobie w równanie: introwersja = coś niewłaściwego/zbędnego. No trochę niefajnie…
To, co najmocniej rzuciło mi się w oczy to permanentny brak rzetelności i sugestia możliwości diagnozowania własnego otoczenia o tak, na pstryknięcie palca. Nie, diagnoza tak nie działa i nie próbujmy tego robić na własną rękę, proszę… Lekturę zalecam brać z bardzo dużym dystansem. Jasne, może on służyć osobom tkwiącym w toksycznych związkach (co sugeruje autor), lecz czy będzie bodźcem do działania? Trudno stwierdzić.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.