Dawno, dawno temu żył sobie król. Niestety jego piękna żona umarła i pozostał sam z jedenastoma synami i córką. Nie chcąc żyć w samotności ożenił się po raz drugi, jednak jego żona była zła do szpiku kości. Omotany jej urokiem król, zdawał nie zauważać prawdziwej natury złej królowej. Pod wpływem nowej małżonki wyrzucił królewnę Elizę z zamku na wieś, a nieobecności jej braci, kiedy królowa zamieniła ich w dzikie łabędzie, zdawał się nawet nie zauważyć...
Również dawno, dawno temu żyła sobie królewna Aleksandra wraz z trzema braćmi oraz matką i ojcem - królem i królową. Dziewczyna od zawsze czuła się brzydkim kaczątkiem. Silna więź z matką oraz braćmi rekompensowała jej brak uwagi ze strony króla. Kiedy młoda królewna zaczyna zmieniać się w kobietę mają miejsce tragiczne wydarzenia, wskutek których piękna i dobra królowa ginie. Król, chcąc pomścić jej śmierć, co noc udaje się do lasu polując na bestię, która zabiła jego małżonkę. Codziennie wraca z pustymi rękami, aż do dnia, kiedy wraz z nim do zamku przybywa piękna choć okrutna niewiasta. Król postanawia poślubić kobietę, mimo rozpaczy swoich dzieci...
Obie te historie są bardzo podobne? Oczywiście, że tak! "Królestwo Łabędzi" to debiutancka powieść Zoe Marriott, znanej w Polsce dzięki powieści "Cienie na księżycu". Autorka nie ukrywała inspiracji słynną baśnią Andersena, otwarcie przyznała, że celem było przedstawienie jej w nieco odświeżonej wersji. Jak się udało? Muszę przyznać, że znakomicie.
"Królestwo Łabędzi" to baśniowa opowieść. Co prawda, nie zaczyna się od słów "Dawno, dawno temu...", ale poza tym posiada wszelkie cechy, które kojarzą mi się z baśnią. Mamy więc króla i królową, zamek, złą macochę, trochę magii i piękną zagubioną królewną. Mamy również "rycerza na białym koniu", który wybawi główną bohaterkę z opresji. Jak to w takich historiach bywa, z góry przewidujemy szczęśliwe zakończenie - cóż by to była za baśń, gdyby dobro nie wygrało ze złem? Zoe Marriott udowadnia jednak, że nawet przedstawienie powszechnie znanej historii, w której praktycznie każdy domyśla się zakończenia, nie musi umniejszać przyjemności z czytania. Co więcej, autorce udało się wprowadzić kilka wątków, których rozwiązanie okazało się zaskoczeniem.
Bohaterowie powieści to postacie wyjęte prosto z bajki. Dzielą się na dobre i złe, czarne i białe. Główna bohaterka jest wyjątkowo uroczą istotą, kompletnie nieświadomą własnego wdzięku. Rozwija się wraz z akcją powieści, dokładnie tak jakby autorka włączyła w swoją opowieść jeszcze jedną baśń - "Brzydkie Kaczątko". Aleksandra sama na początku podkreśla (bo to ona jej narratorem i dzieli się z nami swoimi odczuciami), że nie jest piękna. Z czasem jednak rośnie, dorośleje, a po zachowaniu innych bohaterów możemy wywnioskować, że przemieniła się w zjawiskową młodą kobietę. Natomiast ukochany Aleksandry jest dokładnie taki, jak książę z bajek, które pamiętam z dzieciństwa - mężny, prawy, odważny i dobry.
"Królestwo Łabędzi" to piękna historia, która spodobać się może nie tylko młodszym czytelnikom, lecz również tym starszych, którzy mają słabość do baśniowych historii. Piękna okładka z całą pewnością dorównuje niesamowitej zawartości, polecam!