Giacomo Casanova. Nazwisko znane zdaje się wszystkim, głównie przez to, że w swoich pamiętnikach opisał wiele swych miłosnych podbojów, co w efekcie doprowadziło do tego, że jego nazwisko stało się synonimem uwodziciela. Motyw literacki jest w literaturze bardzo popularny, bo o ile nie wykorzystuje się samej osoby Giacomo Casanovy, to wplata się jego charakter i uwodzicielskie zdolności w bohaterów bardziej współczesnych. Jerzy Żurek przedstawia nam inne spojrzenie na tego mężczyznę. Nie koniecznie traktuje go tu jako uwodziciela, ale jako człowieka, który tak naprawdę bez świadomości sam jest uwodzony przez kobiety.
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Casanova udaje się do Polski. Jak sam Żurek to określa, zjawił się tam w roli kogoś w rodzaju agenta Ochrany, czyli tajnej carskiej policji w dość nietypowej misji. Sam pobyt Casanovy w Polsce, a także wizyty u carycy Katarzyny są wydarzeniami, które rzeczywiście w jego życiu się zdarzyły, a które opisał później w swoich Pamiętnikach. Żurek jednak nadał jednak inny charakter i cel jego pobytu w kraju.
Paulina, Binetti, Sara, Etel, Catai, Adolfina, Charpillon, Lili, Leonida... Dwórki, służące, hrabiny, księżne... Długo można by wymieniać kobiety, które pojawiały się u boku Casanovy. Było ich wiele, a on sam wciąż żył w przekonaniu, że naprawdę jest uwodzicielem, że kobiety nie potrafią mu się oprzeć, że każda będzie jego, jeśli tylko tego by pragnął. Tutaj jednak widzimy, że te wszystkie kobiety to nie niewinne ofiary Giacomo Casanovy, a raczej prowokatorki, które w każdym swoim poczynaniu mają jakiś cel. Uwodzą z różnych powodów i zawsze potrafią przekonać Casanovę, że to on ma władzę. W gruncie rzeczy jest to tylko biedny człowiek, który nie zdaje sobie sprawy, że pewność o kontrolowaniu sytuacji, to tylko złudzenie, bo na każdym kroku jest wykorzystywany. To właśnie sprawia, że portret Casanovy w tej książce jest całkowicie niezwyczajny.
Opowieść przedstawia nam także wiele uwikłań także politycznych i społecznych, a wszystko wplecione w historyczną wizję XVIII-wiecznego świata, bo pojawiają się tu takie postacie, jak Stanisław August, caryca Katarzyna, Tadeusz Kościuszko i wiele sytuacji, które rzeczywiście miały swoje miejsce w historii. Przez to całość nabiera prawdziwości i rzeczywiście prowadzi nas do rozmyślań, czy ten rozsławiony przez swoje wyczyny Casanova może nie był tym, który wykorzystuje, ale tym, który wciąż był wykorzystywany.
W treści co rusz natykamy się na sytuacje, gdzie jest on napadany, bity, wyzywany na pojedynki, więziony, wciąż leczący rany, oszukiwany, zwodzony, okłamywany, podpuszczany... Wydawałoby się, że wszyscy są przeciwko niemu, nawet kobiety, z którymi bywał blisko, a których nie podejrzewałby o zdradę. Casanova wciąż stawiany jest w sytuacjach bez wyjścia, z którymi wciąż musi sobie radzić sam, bo przecież tak wielu wokół niego już okazało się zdrajcami. Chyba tylko Lili, Sara i Etel w żaden sposób go nie zawiodły, a może przez to, że cała ta trójka, to były jeszcze małe dziewczynki, które nie potrafiły jeszcze knuć i nienawidzić.
Historia jest bardzo ciekawa, jak i sam motyw Casanovy jest, który już od wieków jest wciąż wykorzystywany i aktualny. Chociaż Żurek zaproponował nam całkiem inne spojrzenie na niego, całość czyta się dość ciężko. Język nie jest trudny, a historia interesująca, dlatego nie potrafię powiedzieć co jest przyczyną tego, że z trudem przedzierałam się przez kolejne strony. Zupełnie mnie ten cały świat "uwodzonego uwodziciela" nie pochłonął. Mamy tu wielu bohaterów, z których każdy ma coś wnosić do treści, a jednak niewielu jest takich, którzy rzeczywiście to robią. Opisy, które nie są ciekawe, a zdają się dłużyć w nieskończoność. To, co najważniejsze, czyli sceny miłosne, powinny pożerać czytelnika, bo to przecież Casanova, największy uwodziciel od stuleci. Jednak określenia, których używał Żurek wydawały się być zupełnie nietrafione, nieładne i raczej odpychające. Chociaż poznajemy tu tego "innego" Casanovę, to przecież on powinien mieć jakieś cechy uwodziciela, których tu brakowało. Kobiety po prostu przychodziły, były z nim, a potem odchodziły. I gdzie w tym cały urok historii Giacomo Casanovy?
Zupełnie nie zachwycił mnie styl pisarski Jerzego Żurka i czuję jedynie ulgę, że skończyłam już czytać tę książkę i więcej nie będę musiała jej czytać. Jeżeli ma się pomysł, trzeba go wykorzystać, ale taka postać jak Casanova wymaga spisania scen, o których nie każdy potrafi pisać. Tutaj lepiej byłoby tego uniknąć, chyba, że zależy komuś na stworzeniu opowiastki dla nastolatków o erotycznej atmosferze. Tylko tyle niestety z tego wyszło.
http://www.kilkastrondziennie.blogspot.com/