Kolejna znakomita książka o dinozaurach, ale i nie tylko o tych medialnie popularnych zwierzętach. Odtworzona codzienność zauropoda, stawonoga czy mastodonta w wykonaniu młodego paleontologa to świetna lekcja, źródło pobudzającej wyobraźnię przyjemności zanurzenia się w istotę przetrwania: seks, problemy z młodymi, walkę o pożywienie, kłopoty zdrowotne. Dean R. Lomax książką „Jak naprawdę żyły dinozaury. Zachowania zwierząt ukryte w skamieniałościach” dał mi dużo więcej niż oczekiwałem. Znakomicie tekst uzupełniają wybitne realistyczne rysunki Boba Nichollsa i umieszczone zdjęcia omawianych wykopalisk. Niemal ideał popularyzacji świata, który tętnił życiem przez setki milionów lat przed naszym pojawieniem się.
Książka poza walorami poglądowości, artyzmu graficznego i dojrzałego literackiego operowania słowem, oferuje ciekawą strukturę treści. „Jak naprawdę żyły dinozaury” to zbiór 50-ciu opowieści opartych na konkretnych wykopaliskach, które pozwoliły na zasadnicze określenie codzienności wielu wymarłych gatunków. Same dinozaury stanowią tu ok. 50% treści, bo Lomax sięga zarówno głęboko w kambr, jak i w kenozoik. Świadomie nie pojawiają się jedynie przedstawiciele naczelnych. Praca nie pretenduje żadną miarą do zupełności. Jest zbiorem ustaleń, które opierając się na kluczowych skamieniałościach, szukają opowieści o zwykłej codzienności ze zgrabnie zbudowaną narracją przejścia od konkretnego sfosylizowanego detalu do ogólnej zasady budującej bogactwo ziemskiej flory ostatnich 500 milionów lat. Atrakcyjność tekstu dopełnia jego aktualność, zarówno poprzez nowe odkrycia z pierwszych dwóch dekad XXI wieku, głownie chińskich, ale i w wyniku ponownego przebadania najnowszymi technikami starszych skamieniałości. Czasem budzi u niefachowca zdumienie, jak dużo można odtworzyć o codzienności wymarłych stworzeń z ‘zastygłej w dynamice pozostałości’. Coraz bogatszy materiał poszerza klasyczne rozumienie paleontologii o kontekst etologiczny (w tym przypadku z ciekawymi analizami porównawczymi współczesnych kuzynów konkretnych gatunków) i bardzo jeszcze niszową paleopatologię (czyli analizę jednostek chorobowych u wymarłych zwierząt). Już nie tylko koprolity, ale i urolity(*) wypełniają luki w naukach o zamierzchłej przeszłości!
Nieważne, czy Lomax pisze o tańcach godowych teropodów, złączonych na wieki w miłosnym uścisku rybach, przysiadających na chwilowy odpoczynek wczesnojurajskich dinozaurach, podrostku opiekującym się małymi psitakozaurami, znaczeniu wymarłych leniwców naziemnych w rozprzestrzenianiu się awokado, walce welociraptora z protoceratopsem (okładkowa wizja artystyczna), układaniu się do snu teropodów czy o śmiertelnej pułapce dla płazów, które z braku wody utknęły wspólnie na 230 milionów lat w triasowej warstwie. Wszystko jest pięknie opowiedziane, świetne zilustrowane i skomentowane na poziomie posiadanego materiału, stopnia prawdopodobieństwa i czasem snutych historii dopowiadających jednoznaczny obraz. Tragizm walki o życie determinował formę bujności od kambryjskiej eksplozji obfitości.
Piękna rzecz, która ma dwie wady – skończyła się za szybko, no i ilustracje Nichollsa mogłyby być kolorowe. Ale nie można mieć wszystkiego.
WYBITNE – 9/10
=======
* Tłumacze proponują, chyba nieistniejącą jeszcze oficjalnie po polsku, kalkę angielskiego słowa ‘urolite’ opisującego skamieliny powstałe w wyniku oddawania moczu.