"Nie da się iść przez życie, nie ryzykując (…)".
"Artefakt umysłu" i "Niezabliźniona nić" to tytuły dwóch wcześniejszych części trylogii "Seton". Każdy z nich składa się z dwóch słów, które ściśle korelują z treścią książki. Podobnie rzecz ma się z "Zatokową dewiacją", której znaczenie tytułu dość długo stanowi zagadkę dla czytelnika. Warto jednak czekać na jej rozwiązanie, podobnie jak warto było czekać aż cztery lata na zakończenie tej serii.
Marian Andrzej Nocoń zadebiutował w 2010 r. powieścią pt. "Wszystko się zmienia", która stała się swoistą inspiracją do jego dalszych działań twórczych. W 2016 r. została wydana jego druga książka pt. "Czarna biel. Wspomnienia", oparta na prawdziwych wydarzeniach. Autor jest prozaikiem z zamiłowania do pisania, fotografem uwieczniającym ciekawe miejsca, a także miłośnikiem górskiej turystyki. Trylogię "Seton" zaczął pisać w 2017 r.
Victor Moss, były amerykański komandos, niepewny dalszej współpracy z Polakami, podejmuje decyzję o ucieczce. Mężczyzna, mając w posiadaniu stary notes, nadal pragnie poznać zagadkę pewnego tajemniczego miejsca. Jak się jednak okazuje, na każdym kroku musi walczyć z niebezpiecznymi ludźmi, którzy zrobią wszystko by posiąść starożytną wiedzę. Gdy na jego drodze ponownie pojawia się archeolożka Ewa Abramowska, odkrycie tajemnicy staje się bliższe niż kiedykolwiek wcześniej.
Sensacja i przygoda podlana wybornym sosem dreszczowca to w wielkim skrócie "Zatokowa dewiacja". Książka, za której lekturę zabierałam się z wielkimi oczekiwaniami dotyczącymi nie tylko samej fabuły, która winna nie odstawać poziomem od dwóch poprzednich części, ale przede wszystkim dotyczącymi odpowiedzi, które w końcu chciałam poznać. I tak w istocie się stało, bo trzeci tom trylogii "Seton" w swoim finale serwuje czytelnikowi prawdę dotyczącą starożytnej tajemnicy. Co ważne, autor nie robi tego zbyt szybko, umiejętnie dawkując kolejne elementy układanki, co w konsekwencji, buduje napięcie i wywołuje dreszczyk emocji. Starożytna historia zaskakuje, podobnie jak wielki twist na końcu powieści.
Marian A. Nocoń w ostatecznej odsłonie swojej historii o starożytnym artefakcie, nie zwalnia tempa, a wręcz przeciwnie. Niezwykle dynamiczna akcja, pełna pościgów, niespodziewanych śmierci, szczęśliwych przypadków i ręki kapryśnego losu, doskonale wpisuje się w kanon powieści sensacyjnej, od której nie sposób się oderwać. Autor wie, kiedy wstrzymać bieg akcji, aby początkowo wywołać w czytelniku zaciekawienie, a w finale, zaskoczenie. Autor także wie, że nie ma dobrej epickiej historii bez zajmującej kreacji protagonisty. Rys psychologiczny Mossa, tak mocno zaakcentowany w "Zatokowej dewiacji" to bowiem jej istotny element fabularny, pozwalający spojrzeć na tego bohatera z nieco innej perspektywy. Cieszy mnie ta odczuwalna zmiana, bo dzięki licznym emocjom, Victor staje się jeszcze bardziej ludzki.
"Zatokową dewiację" można czytać bez znajomości dwóch poprzednich tomów, ale trzeba przy tym mocno podkreślić, że poznanie wcześniejszych losów Victora Mossa pozwala szerzej spojrzeć na jego decyzje i ich konsekwencje. Z pewnością także trafionym zabiegiem jest umieszczony na początku "Wykaz postaci" występujących w fabule, bo przecież od premiery drugiego tomu trylogii minęły już prawie cztery lata, a ludzka pamięć bywa zawodna.
Tajemnicza cywilizacja Sumerów, archeologia i sekrety przeszłości to główne elementy, na jakich bazuje w swojej najnowszej książce Marian A. Nocoń. Dodając do tego wszystkiego skomplikowaną ludzką naturę i odwieczną potrzebę rywalizacji, autor tworzy opowieść naszpikowaną niewiadomymi, tymi dotyczącymi przeszłości, jak i tymi, jakie drzemią w każdym z nas. Trylogia "Seton" zaskoczyła mnie na kilku polach, ale muszę przyznać, że to właśnie w "Zatokowej dewiacji" to zdumienie osiągnęło najwyższy stopień wraz z zapachem wanilii, który po lekturze nabrał dla mnie nowego, symbolicznego znaczenia.