Dzieciństwo to chyba najważniejszy etap w życiu każdego człowieka. Umysł dziecka jest chłonny jak gąbka i to właśnie wtedy przyswajamy najwięcej. Wydarzenia z tego okresu mogą wpłynąć na nasze poczynania w przyszłości, mimo że nie jest to czasami widoczne od razu. Wszystko gra, dopóki te wydarzenia są radosne i pozytywne. Jeśli jednak ten etap był dla nas nieprzyjazny, ciemny i mroczny… to co nas uchroni od bycia złym człowiekiem za parę dobrych lat?
Frank Bell jest młodym, spełnionym zawodowo mężczyzną. Ma kochająca żonę i cudownego syna. Do czasu. Któregoś pięknego, słonecznego dnia dochodzi do ataku terrorystycznego na dziedzińcu szkoły, do której jego syn – Danny – uczęszcza. Giną niewinne dzieci, w tym Danny. Żona Franka obwinia męża o śmierć jedynego potomka i ich małżeństwo zaczyna się rozsypywać. Ale to nie koniec, bowiem dochodzi do kolejnych zamachów, w wyniku których ginie coraz więcej ludzi. Wszystko wskazuje na to, że organizacja za tym stojąca ma jeden cel – zniszczenie przemysłu rozrywkowego. Tylko dlaczego?
„Niewinna krew” to bardzo adekwatny tytuł dla tej powieści. Brzmi przerażająco i w sumie, jak można się domyślić, można tutaj znaleźć brutalne sceny. To jest cecha Grahama Mastertona – nie oszczędza swoich czytelników. Dla niego opisywanie ludzkich zwłok i miejsca makabry jest czymś tak oczywistym, prostym i na porządku dziennym, że czasami zaczynam się go obawiać – a może bardziej tego, co siedzi w jego głowie. Ale to właśnie lubię w jego książkach – te mocne momenty, które od razu człowieka pobudzają. To właśnie na nie czekam podczas czytania, bo wiem, że się nie zawiodę. Wiem, że otrzymam dokładnie to, czego oczekuję. Hmm, może powinnam się też zacząć bać tego, co siedzi w mojej głowie, skoro tak entuzjastycznie reaguję na rozlew krwi i porozrywane ciała?
Całą historię poznajemy z punktu widzenia Franka. Zamachy terrorystyczne są tylko jednym z elementów tej fabuły. Na kolejnym miejscu plasuje się strata syna, czyli coś, z czym bohater nie może się pogodzić. Tutaj włączony został wątek paranormalny, co już kilka razy spotkałam w twórczości pana Mastertona - kolejny zabieg, za którym przepadam. Mamy do czynienia z jeszcze jednym motywem. W życiu Franka pojawia się niezwykle tajemnicza kobieta. Nic o niej nie wie, nawet nie zna jej prawdziwego imienia. Dopiero podczas czytania tej pozycji zauważyłam, że autor ten potrafi skonstruować bardzo intrygujące postacie kobiece. W przypadku Astrid jest to znakomicie zauważalne. W ogóle kreacja bohaterów jest naprawdę dobra.
Książkę czyta się przyjemnie i dosyć szybko. Akcja się nie wlecze, a w odpowiednich momentach jej tempo przyspiesza. Nie ma nudy, ale są chwile wytchnienia, chociaż nie jestem do końca przekonana, czy można je tak nazwać. Pomysł niezły – ukazujący to oblicze człowieka, które ciężko obejść. Oblicze, które ma związek z traumatycznymi przeżyciami. Problem psychiki ludzkiej jest zauważalny, ale dopiero po pewnym czasie. Początkowo naprawdę mało wiadomo na temat piekła, które rozpętało się w miejscu akcji, czyli w Los Angeles. To też znaczna zaleta – wszystkiego dowiadujemy się stopniowo, a dodatkowo zakończenie jest zdumiewające.
Kolejna dobra powieść Mastertona, chociaż sama nie wiem czemu, czuję pewien niedosyt. Dobrze, że na półce czeka jeszcze kilka innych dzieł tego pana, bo inaczej by było kiepsko ;). Jego twórczość wybitnie przypadła mi do gustu, dobrze konstruuje wydarzenia i bohaterów. Łączy w swoich powieściach wszystko to, co naprawdę lubię. Przyjemna lektura, zapewniająca rozrywkę i dawkę napięcia na parę godzin. Zdecydowania godna przeczytania i warta polecenia, a ocenę wystawiam 7/10.
www.sheti-shetani.blogspot.com