Owce po śmierci swojego pasterza decydują się odkryć kto przyczynił się do jego śmierci.
Czy uda się odkryć mordercę? Jakie przygody czekają przed stadem owiec? Co się z nimi stanie po śmierci pasterza?
Wstaje nowy dzień. Ranek, który zapowiada się tak jak codziennie. Jednak nie tym razem. Owce odkrywają, że ich pasterz jest zimny, nie rusza się i nie reaguje. Jest po prostu martwy. Co w takiej sytuacji mają zrobić?
"Leżał przy ścieżce ze szpadlem w brzuchu, a jego owce zastanawiały się, co robić. Stały na skraju urwiska między błękitnym jak woda niebem a niebieskim jak niebo morzem, gdzie nie docierał zapach krwi i gdzie nie czuły się za nic odpowiedzialne"
George Glenn przez owce był uważany za dobrego pasterza. Oczywiście, nie przez wszystkie, bo niektóre nie były zadowolone z jego działań względem nich. Czuły się urażone i nie ma co się dziwić kiedy ich właściciel nie nosi chociażby ubrań z produktów własnego stada, prawda? Toż to przecież zbrodnia!
Śmierć ich pasterza budzi wiele emocji, bo w końcu kto będzie się nimi teraz zajmować? Kto im będzie czytał jak nie George?. Kto będzie teraz o nie dbał? No kto?!
Początkowo całe stado decyduje się żyć tak jak dotychczas. Nie są w stanie nic zrobić, prawda? Jednak pewna mądra owca Panna Maple zadała dosyć istotne pytanie. No bo kto by się nie chciał dowiedzieć jak George zginął? Kto go zabił?
Po burzliwej dyskusji wszystkie owce decydują się wyjaśnić sprawę morderstwa. Wszystko w imię sprawiedliwości. Ale czy uda im się odkryć mordercę?
"I tak postanowiono, że zagadka niegodziwego morderstwa George'a Glenna rozwiążą jego własne owce. Same, bez niczyjej pomocy"
Rozpoczyna się śledztwo. Bardzo, bardzo chaotyczne śledztwo. Jak również przede wszystkim bardzo, bardzo wolne śledztwo. Niestety, owce nie są mocno zainteresowane kwestią wyjaśnienia śmierci ich pasterza. Tym samym śledztwo w ich wykonaniu jest dosyć oporne. Mało się dzieje, a zarazem jest dużo chaosu. Występuje tu wiele perspektyw, bo mamy dosyć dużo bohaterów, których możemy poznać już na pierwszych stronach książki. A dzięki umieszczonemu na początku historii wykazowi naszych zwierzęcych bohaterów w ten sposób unikamy możliwości pogubienia się. Ponadto, w ten sposób oprócz imienia danej owcy poznajemy również jej cechy charakterystyczne.
"Owce były rozczarowane. Myślały, że polowanie na mordercę będzie bardziej ekscytujące, łatwiejsze, a przede wszystkim szybsze"
George miał tajemnice, ale jakie? Okazuje się, że mężczyzna był odludkiem i nie przepadał za sąsiadami. Zresztą raczej z wzajemnością. Owce zauważyły, że mężczyzna się zmienił, bo ostatnio wręcz nie był sobą. Nie odwiedzał ich tak często, nie miał czasu żeby im czytać. Był jakiś inny, ale dlaczego? Co więcej, coraz więcej ludzi zaczyna się kręcić wokół przyczepy George po jego śmierci. Co chwilę ktoś się chce dostać do niej. Ale dlaczego? Co tam takiego jest?
Krok po kroku owce bardzo powoli odkrywają prawdę. Zachwycające jest to, że na podstawie samego zapachu są w stanie wiele stwierdzić, bardzo wiele. Czy ktoś jest pijany, zdrowy, pali papierosy czy po prostu się nie myje. Poznajemy ich przygody, przemyślenia, które są chaotyczne i jak dla mnie mało ciekawe. Jest to głównie skakanie z tematu na temat, co powodowało, że czasami ciężko było mi się połapać. A naprawdę szkoda.
"Owce nie należą do stworzeń gadatliwych. A to dlatego, że pyszczki mają często pełne trawy, a czasem trawę mają i w głowie"
Okazuje się, że wiele osób ma tajemnice i wiele ma za uszami. Im bliżej poznajemy miasteczko, tym odkrywamy, że nie jest ono idealne. Co takiego się tam dzieje? Co ukrywają mieszkańcy?
Wszyscy z niecierpliwością czekają na odczytanie testamentu. Jednak dlaczego? Co on takiego w sobie ma?
I jest. Testament. Coś co było najciekawsze w tej historii. Coś na co wszyscy czekają. Coś, co wywołało mój śmiech.
"Sprawiedliwość owiec" miał to być kryminał z owczej perspektywy, pełen tajemnic i humoru. Te dwa pierwsze elementy owszem, są. Owczej perspektywy jest tu bardzo dużo, tajemnic również nie brakuje. Niestety, ale brakowało mi tego humoru. Jedyny moment, który mnie rozbawił to było wtedy, kiedy nastąpiło odczytanie testamentu. W innych sytuacjach niestety się to nie zdarzyło.
Zakończenie historii dosyć zaskakujące, bo jednak nie do końca wpadłam na takie rozwiązanie, choć zaczęłam coś podejrzewać. Jednak do chwili obecnej nie rozumiem motywu, przyczyny dla którego stało się to w taki sposób. Naprawdę tego nie rozumiem.
"Sprawiedliwość owiec" to książka, która niestety mnie nie pochłonęła. Przedstawienie historii z perspektywy owiec to dosyć ciekawy zabieg. Jednak coś tu się nie udało. Brakowało mi emocji i trochę więcej akcji. Może gdyby było mniej przemyśleń owiec a bardziej jakby się skupiły na samym śledztwie, wszystkich tropach to byłoby znacznie ciekawiej. Niestety, ale przez to historia straciła u mnie. Najwięcej się działo i było najbardziej ciekawie pod koniec. Ostatnie 100 stron było tak intrygujące, że nie dało się oderwać. Naprawdę żałuję, że cała książka taka nie była. Niestety nie jest to historia, która zostanie ze mną na dłużej, ale zachęcam, aby ją poznać. Może ktoś się zachwyci. Miłego!