Niektórzy rozpoczynają wielkie przygody delikatnym zmrużeniem oczu. Gdy zauważają kształty pod powiekami, dowiadują się, że mogą dołączyć do grona ludzi nazywanych Strażnikami historii. Pozostałym pozostaje usiąść z książką w ręku, by śledzić przygody tych szczęśliwców i przenieść się do przeszłości przy użyciu własnej wyobraźni…
Jake nie dostrzega cienia niezwykłości w swoim życiu. Mieszka w niewielkim domku na zwyczajnej ulicy z niezdarnymi, ale kochającymi rodzicami. Obraz przeciętnej rodziny, jaki tworzą w jego wyobraźni, rozmywa się i znika, gdy chłopiec zostaje porwany. Tajemniczy mężczyźni tłumaczą Jake’owi, że jego mama i tata zaginęli w odmętach historii. Tajne Służby Straży Historii wysyłają młodych agentów, by odnaleźli państwa Djonsów i uniemożliwili Zeldtowi realizację jego niszczycielskiego planu. Czytelnik – w ślad za bohaterami – rusza do epoki renesansu, gdzie wszystko jest możliwe. Jeśli wyobrażacie sobie historię jako ciąg zdarzeń, na które nie mamy już wpływu, jesteście w błędzie. Przeszłość może ulegać nieustannym zmianom, właśnie dlatego należy jej strzec.
Autora, Damiena Dibbena, pasjonuje historia, nauka oraz powieści przygodowe. „Nadciąga burza”, jego pierwsza książka, mieści w sobie to wszystko – opowiada o czasach minionych, a także wychwala epokę renesansu, bez której nie moglibyśmy marzyć o rozwoju techniki, a dokonuje tego z perspektywy młodego chłopaka próbującego odnaleźć zaginionych rodziców i przeżyć w świecie znanym mu dotąd jedynie z podręczników.
Chociaż to Jake jest głównym bohaterem powieści, nie on przyciągnął moją uwagę w największym stopniu. Polubiłam Topaz za jej tajemniczość, a także Charliego za miłość do towarzyszącej mu papugi, ale moim ulubionym agentem był bez wątpienia Nathan. Pewny siebie, zabawny, ale też odważny, skrywał się pod maską człowieka wiecznie zapatrzonego w lustro. Pozytywni bohaterowie to ci, którzy różnią się osobowościami, negatywni niestety posiadają cechy postaci występujących w tysiącach innych książek. Zwłaszcza Zeldt jest typowym czarnym charakterem układającym w myślach plany zawładnięcia światem.
Z jednej strony uważam, że pomysł na fabułę to najmocniejsza strona „Strażników historii”,
z drugiej książka nie do końca spełniła moje oczekiwania w tym względzie. Akcja jest bardzo niejednolita – momentami przyciąga uwagę, potem znów nuży i usypia. Co więcej, w lekturze odnajdziemy jedynie śladowe ilości historii, całą resztę wypełniają elementy powieści przygodowej.
Wędrówki po historii nie są niczym nowym. Osoby sięgające po powieści przeznaczone dla młodzieży mogli się z nim ostatnio zderzyć choćby w przypadku „Czerwieni rubinu”. Tym konkretnym podróżom przez epoki nie należy jednak zarzucać braku sensu – bohaterowie przeżywają na nowo historię, by ją uratować.
Mam nadzieję, że książka trafi zwłaszcza do młodych czytelników – tych, dla których Jake jest rówieśnikiem. Należy ona do grona lektur potrafiących zainteresować historią i uczynić ją ekscytującą bez zamęczania zbędnymi szczegółami. Nie jestem jednak pewna, czy spodoba się także starszym odbiorcom – zbyt wiele w niej słodyczy i oczywistości. Mimo wszystko z przyjemnością sięgnę po kolejne części serii.
Głosu do audiobooka użyczył Leszek Zduń. W zadowalający sposób wtapia się on w tło, ale nie jest przy tym nurzący. Przygotowanie pierwszego tomu „Strażników historii” od strony technicznej – głosu czytającego, a także okładki – zasługuje na pochwałę!