Salomon Creed recenzja

"Na początku jest droga. I ja. Idę drogą. Nie pamiętam, kim jestem, skąd przybyłem jak się tu znalazłem. Jest tylko droga i pustynia rozciągająca się we wszystkich kierunkach aż po wypalone niebo i jestem ja."

I część - Salomon Creed jest przepełniona klimatem - to na pewno. Arizona, małe (...- nie napiszę, jakie, żeby nie spojlerować) miasteczko, katastrofa lotnicza i tajemniczy nieznajomy, pojawiający się znikąd, z pulsującym znamieniem na ramieniu.
Nie pamięta, kim jest. Nie pamięta, skąd tu się znalazł.
Pamięta tylko, że ma kogoś uratować.

"Tylko ci, którzy ocalą innych... mogą uciec z piekła..."
Jak to się zaczyna?

Samolot rozbija się za miasteczkiem, zwanym Odkupienia, na pustyni w Arizonie. Gdy płomienie rozprzestrzeniają się, zagrażając społeczności, samotna bosa i biała postać wyłania się z płomieni...
Ten człowiek to albinos.
Nie ma dowodu osobistego, nie ma pieniędzy. Nie pamięta swojej przeszłości, nic nie wie o swojej przyszłości.
Wie tylko, że musi ocalić człowieka - człowieka, który już nie żyje.

"- Jestem tu, aby go ocalić (...)
- Kogo?
- Jamesa Coronada (...)
- Właśnie go pochowaliśmy (...)
- Nie powiedziałem, że to będzie łatwe."

Jedyne wskazówki, jakie ma, to dziwnie ukształtowany krzyż, piętno wypalone na ramieniu i książka z historią miasta, z dedykacją właśnie dla niego - Salomona Creeda.

Dlaczego ten tajemniczy człowiek instynktownie wie, jak uratować miasto przed pożarem, posiada wiedzę medyczną na każdy temat, umiejętności wykwalifikowanego żołnierza, potrafi jeździć na oklep, jak Indianin, natychmiast rozpoznaje rodzaj broni palnej i materiałów wybuchowych, a także posiada inne, bardziej mroczne umiejętności?

Miasteczko Odkupienie założone zostało przez wędrownego kaznodzieję, wielebnego Jacka "King" Cassidy'ego, który zbudował kamienny kościół, w ramach odkupienia.
Za co?
Poznajemy całą historię z jego pamiętnika - historię mroczną, tragiczną i przerażającą.

"Czy Jack Cassidy naprawdę zawarł pakt z demonem w zamian za kościół i to miasto, czy też tylko tak mu się zdawało, a umowa nie była niczym innym, jak wytworem wyobraźni człowieka doprowadzonego do szaleństwa przez upał, pragnienie i religię?"

Potomkowie Cassidy'ego, którzy od pokoleń pełnią funkcję burmistrza tego miasteczka, zaprzedali się meksykańskiemu bezwzględnemu baronowi narkotykowemu, który, po śmierci syna w katastrofie lotniczej, szuka zemsty i planuje wymordować całą społeczność Odkupienia.
Na jego drodze staje jednak Salomon Creed, młoda wdowa po szeryfie miasteczka, a także pracownik mafioso, który chce uratować swojego ojca, zakładnika szefa mafii.

Dwie opowieści - kiedyś i dziś - obydwie z mega klimatem, pełne kurzu, piasku pustyni i tajemnicy. Od obydwu nie można się oderwać.

W tej część autor - mam wrażenie, jeszcze nie wiedziała, na jakich aspektach powieści skupić się najbardziej i wyszedł z tego klimatycznym, duszny, bardzo dobry thriller sensacyjny, z pełną gamą wyrazistych postaci.
Sam główny bohater wydawał się już ciutkę mniej tajemniczy, a jednak...


W końcówce autor wrzuca coś, co uwielbiam.

I już wiem, od pierwszego tomu, że Salomon Creed będzie moim kolejnym ulubionym bohaterem mystery, a cała seria nabiera innego wymiaru - tego, co niewytłumaczalne.

Rozum czy przeczucia?
Choroba czy misja?

Kim lub CZYM jest Salomon Creed?

Co oznacza wypalone piętno na jego ramieniu?

Czy to możliwe, aby chodził on po ziemi już ponad cztery tysiące lat?

Czy legenda o proroku - "świetlistej postaci, która wyszła z ognia i posiadała olbrzymie, święte moce, łącznie z darem leczenia i jasnowidzenia..." dotyczy samego Salomona?

Czy miejscem urodzenia Salomona było tureckie miasto Melek Mezar, którego nazwa oznacza "Grobowiec Anioła"?
W drugiej części wyjaśnia się nieco więcej i jest ona o 2 pkt lepsza od jedynki, ale należy je czytać w kolejności!