Nas „malutkich” świat Hollywood zawsze fascynował. Ameryka jest uważana za lepszy świat, a aktorska kariera w Los Angeles dla wielu brzmi jak spełnienie marzeń. Nikt nie wie, jaka jest cena sławy. Idealizowane życie gwiazd daje nam możliwość fantazjowania o życiu, które nie zostało nam dane, lecz czy naprawdę oni, ci sławni, dostali wszystko za darmo? Co zrobili, że osiągnęli taki sukces?
Swoją historię opowiada nam Demi Moore, od czasów dzieciństwa aż po dziś dzień. Odkrywa przed nami całe swoje życie, bez ogródek, mówi o tym, co boli, co jest trudne. Gwiazdy z telewizji zazwyczaj wydają się mieć idealną codzienność, w końcu stać ich na wiele podróży, ubieranie się w drogich sklepach, nie martwią się rachunkami, nie żyją od pierwszego do pierwszego. Demi Moore obnaża nam swoje dzieciństwo, podczas którego brakowało jej ciepła, zrozumienia i miłości. Brutalność niektórych metod wychowawczych była zatrważająca. Świat, w którym króluje alkohol, narkotyki, wieczne przeprowadzki, brak przyjaciół i jakiegokolwiek oparcia w bliskich, przytłacza. Nic więc dziwnego, że Demi szukała ostoi, akceptacji w osobach, niekoniecznie dla niej dobrych. Naiwne podejście do ludzi wielokrotnie ją zgubiło. Zraniona Demi wpadała w obsesję, najpierw od alkoholu, potem narkotyków, a następnie jedzenia. Zawsze musiała trzymać nad czymś kontrolę.
Jestem pod wrażeniem dojrzewania Demi, odkrywania kobiecości, a jednocześnie równowagi życiowej. Moim zdaniem to była jej autoterapia. Wielokrotnie na okładkach tabloidów widzieliśmy negatywne nagłówki, obdzierające ją z intymności, prywatności. Nie chcąc zdradzać za wiele, nie mieści mi się w głowie, że ceną sławy jest zawsze samotność. Komu mogła Demi ufać? Najbliższym? Niekoniecznie. Została szybko okrzyknięta symbolem seksu, kobieta, która bała się swoich kształtów, która tak nienawidzi swojego ciała. Chciała tylko miłości, zrozumienia, ciepła. Zdradza nam kulisy swoich małżeństw, rozwodów i tego, jak pozbawiona prywatności, musiała mierzyć się z osądem obcych ludzi.
„Intymnie” pokazuje niesamowitą siłę Demi, jej wolę walki o normalność, o szczęście. W momentach kluczowych zabrakło mi jednak przyznania się do winy, pokazania tego, że ona też popełniła błąd. Czasami wydawało mi się, że Demi sama się wybiela, choć nigdzie wprost nie napisała, kto ponowi winę za niektóre wydarzenia. W istocie pojawia się akceptacja przeszłości, zrozumienie wręcz, że bez tego cierpienia nie byłaby sobą, ale brakuje mi skruchy i wniosków, które czytelnik mógł wyciągnąć na jej przykładzie.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora za możliwość poznania intymnej historii Demi Moore.
Mam dla Was też garść cytatów, które być może zachęcą Was do sięgnięcia po książkę:
„Przez pięćdziesiąt lat wiele dokonałam, ale w rzeczywistości niewiele doświadczyłam, bo przez większość czasu byłam trochę nieobecna - obawiałam się żyć w zgodzie ze sobą, przekonana, że nie zasługuję na dobre rzeczy, które mnie spotykają, i skupiona na gorączkowych próbach naprawienia wszystko, co złe.”
„Gdybym przy drugim człowieku nie czuła tego lęku i bólu, tego uwierającego niepokoju, skąd mogłabym wiedzieć, że go kocham?”
„Sens monogamii polega na tym, że w zamian za energię, którą drugi człowiek decyduje się poświęcić wyłącznie tobie, rezerwujesz dla niego wyjątkowe miejsce w swoim życiu, którego nie może zająć nikt inny. Kiedy pojawia się kolejna osoba, tracisz swoją uświęconą pozycję.”
„Wszyscy boimy się samotności. Ja nauczyłam się funkcjonowania jedynie w swoim towarzystwie i okazało się to wielkim darem, który sama sobie sprawiłam. Choć nie rozkoszowałam się samotnym spędzaniem czasu, jakoś dawałam sobie radę. Nie bałam się.”
„Jestem we właściwym miejscu. Tu, we własnym ciele, w tym domu, na tej planecie.”
„Los ciężko mnie doświadczył, zwłaszcza że nie byłam przygotowana na to, co mi szykował. Lecz dzięki temu nauczyłam się, że aby wyjść z trudnej sytuacji, trzeba jak najlepiej poznać siebie.”